wtorek, 23 września 2014

There must be an Angel playing with my heart

Od wczoraj trenuję 3 razy w tygodniu (i tak już do końca życia ;)
Poniedziałek, środa, piątek - łatwo zapamiętać
Na początek przewidziane są tylko rowerki
w pierwszym tygodniu 2 razy po 50 minut,
od drugiego tygodnia 3 razy po 60 minut

w trzecim tygodniu dojdą jeszcze inne ćwiczenia,
ale nie wiem, jakie, bo póki co, magiczne piętro drugie
osnute jest dla mnie przepoconą mgiełką tajemnicy
Kiedy pojechałam na mój pierwszy trening
zabrałam ze sobą karteczkę z wyliczeniami
Na podstawie moich parametrów pani konsultantka
obliczyła, że aby rozruszać organizm i zachęcić go
do jak najefektywniejszego spalania,
powinnam pedałować utrzymując tętno w przedziale 107 - 134 (czy jakoś tak)
Przejęta byłam bardzo tym, żeby tętno takie najpierw osiągnąć
a następnie utrzymać przez cały trening
Pech chciał (a może zwykły przypadek), że trafiłam na rowerek,
który wyświetlił tętno, ale tylko przez chwilę
później odmówił współpracy i uparcie wskazywał zero zero zero
Pani trener powiedziała, że to normalne,
bo kiedy ręce się nagrzeją, to często czujniki czegoś tam nie wyczuwają, 
choć wydawałoby się, że już z nazwy czujniki właśnie po to są, żeby czuć
Szczęśliwie udało mi się zapamiętać poziom, na którym powinnam jeździć
a także ilość obrotów na minutę
i w ten sposób przejechałam cały trening - na czuja
Koszulkę miałam caluteńką mokrą - znaczy się wycisk był chyba odpowiedni.
Kiedy przyjechałam na drugi trening,
wybrałam już inny rowerek.
Ściskałam uchwyty bardzo mocno, ale tym razem
tętno nie wyświetliło się ani na sekundę
Pani trener powiedziała, że to normalne,
żebym się nic a nic nie przejmowała, bo nawet producent owych rowerków
nie wie, dlaczego tak się dzieje (yyy... :/ )
Dałam więc z siebie wszystko na zapamiętanych poprzednio ustawieniach,
za miarę poprawności wykonywanego ćwiczenia
mając tylko odpowiednio mokry t-shirt.
No ale... Do trzech razy sztuka.
Wczoraj po wejściu na salę treningową, wzrok mój padł na jeszcze inny rowerek.
Pomyślałam, że ten na pewno będzie działał poprawnie.
Zabrałam ze sobą słuchawki do tv (bo to rowerki wszystkomające)
ustawiłam siedzenie, rozłożyłam ręcznik,
po mojej prawej stronie siedziała jakaś pani,
rowerek po lewo przebywał w stanie spoczynku
w oczekiwaniu, aż ktoś go dosiądzie ;)
Tym razem wszystko śmigało jak ta lala
Za każdym razem, kiedy dotknęłam metalowych uchwytów
po kilku sekundach na wyświetlaczu pokazywało się moje tętno
Co jakiś czas sprawdzałam, czy czujniki nadal działają
Działały. Nie to, co tamte nieczułe egzemplarze...
Trochę posłuchałam muzyki, trochę porozmyślałam,
porozmawiałam z moim Aniołem Stróżem
(niektórzy gadają ze zmyślonymi przyjaciółmi, ja gadam z moim Aniołem)
A później jakoś tak rozejrzałam się na boki.
Pani po prawej cały czas pedałowała
Rowerek po lewej stał bezczynnie
Kątem oka (wiem, wiem, oko nie ma kątów)
zobaczyłam jednak coś na wyświetlaczu tego rowerka,
na którym nikogo nie było (???!!!)
Wszystkie parametry wskazywały zero
Wszystkie, oprócz tętna...
Najpierw wyświetliło się tętno ponad 600 (czy to w ogóle możliwe?)
później długo wahało się między 160 a 183 (czemu akurat 183?)
następnie przez kilkanaście sekund wyświetlało się 173
Tętno rosło i opadało
Rowerek stał na wyciągnięcie ręki.
Kiedy dotykałam metalowego uchwytu, w którym jest czujnik,
tętno na wyświetlaczu pokazywało zero zero zero
Kiedy cofnęłam rękę, znowu zaczynało skakać,
długo utrzymywało się na poziomie 69


Mój trening dobiegał końca. Pomyślałam, że nagram to skaczące tętno.
Miałam nadzieję, że nikt tam nie usiądzie
Chwilę później w naszą (moją i wyświetlacza z oszalałym tętnem) stronę
zmierzała kobieta.
Pomyślałam: proszę, proszę, znajdź sobie inny rowerek...
Ale nie. Podeszła akurat do tego.
Kiedy była już przy samym rowerku, tętno w ułamku sekundy zniknęło
- albo raczej znikło - bo tak szybciej ;)
to oszalałe tętno
i na wyświetlaczu widać było w tym miejscu tylko zero zero zero...
I wcale mi się to nie śniło, ani nie zmyśliłam tego,
nie byłam pod wpływem żadnych środków zmieniających świadomość...
Kiedy ta pani usiadła na rowerku po mojej lewej stronie,
na wyświetlaczu nadal było zero zero zero
Dopiero po chwili pokazało się jej tętno...

Jadąc na ten trening, rozmawiałam z Beatą
Mówiłam jej o tym, że jest mi teraz tak fajnie w życiu,
że czasem... gdzie tam czasem - często - ryczę
tylko z tego powodu, że serce rozsadza mi wdzięczność,
że jestem tu, gdzie jestem (i nie mam na myśli szerokości geograficznej,
ani konkretnej dzielnicy, ani nawet domu)
I kiedy o tym mówiłam, zobaczyłam, że nad Ursynowem pojawiła się tęcza :)
To, co zostawiłam za sobą wydaje mi się odległym snem,
ale o tym może innym razem, o ile w ogóle kiedykolwiek....
I wiem, czuję, że nie doszłam do tego miejsca sama.
Tak jak dziś nie byłam sama... ;)

Niby wszystko da się jakoś racjonalnie wytłumaczyć
A może jednak nie wszystko...

Jestem uważna na znaki i nie wierzę w przypadki
Kiedyś na basenie pływałam na jednym torze z pewną panią
Za każdym razem, kiedy mijałyśmy się,
czułam zapach jej perfum.
Trudno mi było określić, co to za nuta...
Trochę słodka, z domieszką paczuli, niezwykle zmysłowa
Zapach intensywny, a jednocześnie delikatny,
Nie wytrzymałam i zapytałam owej pani, co to za perfumy
- Angel - odparła z uśmiechem :)

Dobrej nocy / dobrego dnia :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz