sobota, 18 października 2014

Goście, goście

Kiedy wyprowadzaliśmy się z naszego mieszkania na Ursynowie
i przeprowadzaliśmy się na Mokotów,
najbardziej żal nam było rozstania z sąsiadami

Najchętniej przeprowadzilibyśmy się razem z nimi,
(bo takich fajnych sąsiadów, to ze świecą szukać
a najlepiej z całym świecznikiem -
- choć nawet i to nie gwarantuje sukcesu)
ale - jak raz - akurat nie planowali przeprowadzki...
Choć nie do końca tak.
Jedna para się przeprowadziła,
bo spodobało im się nasze mieszkanie
i tam się wprowadzili
A my cieszymy się, że zostało w dobrych rękach :)
Odgrażaliśmy się, że zaprosimy sąsiadów
zaraz po przeprowadzce...
I już półtora roku później udało nam się ustalić termin
wspólnego spotkania - na dziś właśnie.

Mam nadzieję, że wybaczą nam tę obsuwę czasową...
Najpierw to stolarze się spóźnili troszku,
bo obiecali, że swoje prace skończą w kwietniu (ubiegłego roku)
i 'już' w grudniu ostatecznie wszystko podopinali
na przysłowiowy ostatni guzik

A później życie pognało przed siebie
i porwało nas
w swój dziki taniec
w tempie jakby żwawszym niż zwykle...
Grunt, że jednak w końcu udało nam się umówić
Na dziś :)

Wczoraj poczyniłam niezbędne zakupy
Kuba zajrzał do lodówki i stwierdził,
że taka pełna, to jeszcze nigdy nie była
(przy naszych dzieciach nie tak łatwo nadążyć
z uzupełnianiem zapasów... ;)
Postanowiłam uraczyć gości czymś więcej
niż tylko pieczonym łososiem z warzywami,
który jest mi pisany na ten tydzień
Mojego łososia też zawiesiłam. Do jutra.
Nie sposób robić tyle pysznych rzeczy i niczego zupełnie nie spróbować
Ja przynajmniej sposobu na to nie mam
i chwilowo nie zamierzam go wymyślać ;)

Od kilku tygodniu jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami
urządzenia o wdzięcznej nazwie Thermomix
Moja koleżanka Ula zachwalała mi to urządzenie
już wiele lat temu
Swoją drogą - firma sprzedająca Thermomix
powinna Uli wypłacać jakąś przyzwoitą miesięczną prowizję
za to, w jaki sposób Ula o Thermomixie opowiada :)
Niedawno rozmawiałyśmy,
że wprawdzie okres totalnego zauroczenia Thermomixem
po jakimś czasie mija,
to jednak mimo wszystko korzysta się z niego często
i w kuchni jego użyteczność jest nie do przecenienia
Czyli jak w dobrym związku
- pierwsze zakochanie po jakimś czasie przechodzi
w codzienną, normalną miłość
Cóż, fajerwerki każdego dnia byłyby nudne ;)

Sąsiedzi będą za dwie godziny.
Na główne danie będą farfalle 
z kurczakiem i pieczarkami
w sosie mascarpone z ziołami i orzeszkami pinii
Do tego zimne przystawki różne 
Upiekłam ciasto czekoladowe (w pięć sekund)
i muffiny z białą czekoladą (w siedem sekund)
ubiłam masło ziołowe (w trzy sekundy)
Krzysiek zamierza jeszcze upiec bułeczki (zajmie mu to około minuty)
ja ukręcę lody waniliowe (w pół sekundy) - będą do czekoladowego ciasta
(ciasto na ciepło, lody na zimno)
a Kuba zrobi swój ulubiony sorbet truskawkowy (też w pół sekundy)
I to wszystko naprawdę w ułamku sekundy samo się robi :)

I prawie samo się zmywa i sprząta też :)

W wolnej chwili nadrabiam zaległości na blogu
Jakoś tak dziś wyszło kuchennie
Mam jeszcze do zrobienia sałatkę grecką
No i nakrywać do stołu niedługo będę

I tak sobie myślę, że gdybym była niebem na talerzu
to bez niczego robiłabym to wszystko w ułamku sekundy
i jeszcze z zamkniętymi oczami (bo wszystkie przepisy w głowie ;)
No ale taka zdolna jak Beata, to ja proszę Państwa, nie jestem
więc cieszę się, że jest ten Thermomix :)

A pisałam, że on (ten Thermomix) jest dotykowy?
To znaczy ekran ma dotykowy (nie, nie ma funkcji telefonu, dzwonić się nie da)
I że ma wbudowaną książkę kucharską?
I że wystarczy wybrać przepis,
a później instrukcja krok po kroku
prowadzi adepta sztuki kulinarnej
aż do szczęśliwego zakończenia?
No tak właśnie jest!
Cudowne urządzenie
- zwłaszcza dla takich kulinarnych dzieci wiatru i kurzu - jak ja :)
(tumanów czyli ;)

Widzicie te uśmiechy? Jedno urządzenie, a tyle szczęścia... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz