środa, 8 października 2014

Jak gdyby nigdy nic...

...życie płynie
Zuzia zagorączkowała
na szczęście na krótko
Dziś obie z Julą
w podskokach
niemal pofrunęły
do ukochanego przedszkola
(kto by przypuszczał...)

Tata mój w szpitalu i po operacji woreczka,
na którą to operację
nie chcieli się zdecydować lekarze
przy poprzednim jego pobycie w innym szpitalu
Mówili, że operacji nie przeżyje...
Tym bardziej cieszę się,
że o tej operacji dowiedziałam się
już po fakcie (Marcin <3 )
Lekarz powiedział o Tacie:
'solidny, przedwojenny model'
I nie inaczej. 
Wszystko się zgadza ;)

Natomiast mój organizm
najwyraźniej pokapował się
o co chodzi z tym całym Gacą,
dietą i ćwiczeniami
I obecnie idzie w zaparte
że on nie chce, że nie da rady
i że to w ogóle bez sensu
Mówię mu: 'stary, nie przesadzaj
i nie histeryzuj
Zobaczysz, że razem
dobrze na tym wyjdziemy
Ale on swoje...

Mój nastrój z kilku ostatnich (choć mam nadzieję, że jednak nie ostatnich) dni
najlepiej odda tu poezja...

Autor: Piotr Mosoń (jakże trafnie, panie Piotrze)
Idę to wypocić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz