oj tam, od razu przemyśleń...
ot - kilka myśli przebiegło mi po głowie i tyle
no bo wiadomo, że Nowy Rok sprzyja najróżniejszym postanowieniom
no cóż - sprzyja, albo i nie sprzyja
- jako że z ich dotrzymywaniem różnie bywa
(przynajmniej u mnie)
jakiś czas temu postanowiłam,
że moim jedynym noworocznym postanowieniem
będzie brak jakichkolwiek postanowień,
co też nie jest dobre,
bo kiedy już ma się ich kilka,
a następnie żadnego nie dotrzyma,
to przynajmniej można sobie powiedzieć:
ha! jestem konsekwentna (to przecież dobra cecha)
a to, że konsekwencja dotyczy głównie łamania noworocznych postanowień
zawsze można ująć drobnym drukiem ;)
w nowym roku (tym najnowszym, czyli teraz)
postanowiłam nie odkładać rzeczy na później
(drobnym drukiem: aż tak bardzo)
i żeby nie być gołosłowną
wreszcie użyłam naszej wyciskarki do soków,
którą kupiliśmy,
żeby robić zdrowe soki i koktajle
a której użycie odkładałam,
ponieważ jej budowa wydawała mi się na tyle złożona,
że postanowiłam też przeczytać instrukcję obsługi,
co z kolei cały proces inicjacji wydłużyło,
no bo tyle czytania
i ta wyciskarka ma tyle różnych części,
że najlepiej, gdybym mogła mieć jakiś wolny tydzień
na ogarnięcie tego całego sprzętu,
a kto dziś ma tydzień czasu
tylko na to, żeby nauczyć się posługiwać wyciskarką
(uprzedzając pytania - jako dziecko miałam dość jasne włosy,
dopiero później mi ściemniały ;)
przeważnie nie czytam instrukcji obsługi
(Krzysiek powiedziałby raczej, że nigdy,
ale osobiście uważam,
że niekoniecznie trzeba być aż tak radykalnym
w wyrażaniu swoich opinii ;)
niestety to, że jestem w tym konsekwentna
nie zawsze ma pożądane i dobre skutki
no w każdym razie teraz mogę z czystym sumieniem napisać,
że to już mnie nie dotyczy,
bo przeczytałam instrukcję obsługi wyciskarki
od deski do deski
- całe dwie strony! (taaa daaam)
i użyłam tejże wyciskarki również
zrobiłam sok z jabłek i mango
pychota
oto czynności, które wykonałam:
wystarczyło pół godziny
piszę to głównie po to,
żeby samej sobie uświadomić,
że często różne sprawy urastają w mojej głowie do rangi Mount Everestu,
podczas, kiedy tak naprawdę to zaledwie pagórki
i wystarczy tylko zacząć działać, nadać czemuś bieg
a rzeczy się dzieją, toczą, płyną (jak tam kto chce - albo nie chce)
i chyba tylko takie mam postanowienie na ten rok
mniej analizować i dywagować,
więcej działać
no i nie odkładać rzeczy na później
- aż tak bardzo*
*zapomniałam dodać, że wyciskarkę kupiliśmy w ubiegłym roku
(bodaj w czerwcu...)
...i to był bardzo dobry zakup
zapewne na rynku pojawiły się już nowsze modele
być może nawet ten nasz jest już wycofany z produkcji
(długo zwlekałam z rozpakowaniem,
kto wie, może w międzyczasie
ten typ zdążył już zawędrować do muzeum sprzętów AGD)
ale co tam
- póki działa, jest ok ;)
szklankę tego pysznego własnoręcznie wyciśniętego soku
wypiłam w toaście za samą siebie,
bo uświadomiłam sobie, że to jednak nie jest tak,
że konsekwentnie łamię wszystkie swoje postanowienia
niektóre dotrzymuje
ot - kilka myśli przebiegło mi po głowie i tyle
no bo wiadomo, że Nowy Rok sprzyja najróżniejszym postanowieniom
no cóż - sprzyja, albo i nie sprzyja
- jako że z ich dotrzymywaniem różnie bywa
(przynajmniej u mnie)
jakiś czas temu postanowiłam,
że moim jedynym noworocznym postanowieniem
będzie brak jakichkolwiek postanowień,
co też nie jest dobre,
bo kiedy już ma się ich kilka,
a następnie żadnego nie dotrzyma,
to przynajmniej można sobie powiedzieć:
ha! jestem konsekwentna (to przecież dobra cecha)
a to, że konsekwencja dotyczy głównie łamania noworocznych postanowień
zawsze można ująć drobnym drukiem ;)
w nowym roku (tym najnowszym, czyli teraz)
postanowiłam nie odkładać rzeczy na później
(drobnym drukiem: aż tak bardzo)
i żeby nie być gołosłowną
wreszcie użyłam naszej wyciskarki do soków,
którą kupiliśmy,
żeby robić zdrowe soki i koktajle
a której użycie odkładałam,
ponieważ jej budowa wydawała mi się na tyle złożona,
że postanowiłam też przeczytać instrukcję obsługi,
co z kolei cały proces inicjacji wydłużyło,
no bo tyle czytania
i ta wyciskarka ma tyle różnych części,
że najlepiej, gdybym mogła mieć jakiś wolny tydzień
na ogarnięcie tego całego sprzętu,
a kto dziś ma tydzień czasu
tylko na to, żeby nauczyć się posługiwać wyciskarką
(uprzedzając pytania - jako dziecko miałam dość jasne włosy,
dopiero później mi ściemniały ;)
przeważnie nie czytam instrukcji obsługi
(Krzysiek powiedziałby raczej, że nigdy,
ale osobiście uważam,
że niekoniecznie trzeba być aż tak radykalnym
w wyrażaniu swoich opinii ;)
niestety to, że jestem w tym konsekwentna
nie zawsze ma pożądane i dobre skutki
no w każdym razie teraz mogę z czystym sumieniem napisać,
że to już mnie nie dotyczy,
bo przeczytałam instrukcję obsługi wyciskarki
od deski do deski
- całe dwie strony! (taaa daaam)
i użyłam tejże wyciskarki również
zrobiłam sok z jabłek i mango
pychota
oto czynności, które wykonałam:
- przeczytałam instrukcję
- umyłam wyciskarkę (oczywiście tylko te części, które można myć)
- złożyłam ją (zgodnie z instrukcją, którą przeczytałam :)
- zrobiłam sok
- umyłam wyciskarkę (nadal tylko te części, które można myć)
- i odłożyłam ją do spiżarni
wystarczyło pół godziny
piszę to głównie po to,
żeby samej sobie uświadomić,
że często różne sprawy urastają w mojej głowie do rangi Mount Everestu,
podczas, kiedy tak naprawdę to zaledwie pagórki
i wystarczy tylko zacząć działać, nadać czemuś bieg
a rzeczy się dzieją, toczą, płyną (jak tam kto chce - albo nie chce)
i chyba tylko takie mam postanowienie na ten rok
mniej analizować i dywagować,
więcej działać
no i nie odkładać rzeczy na później
- aż tak bardzo*
(bodaj w czerwcu...)
![]() |
Maria Prokrastynacja Jakubczak pilnie potrzebowała kupić wyciskarkę a kiedy już ją kupiła nie posiadała się z radości tak bardzo, że dopiero po pół roku dała radę wreszcie jej użyć ;) |
...i to był bardzo dobry zakup
zapewne na rynku pojawiły się już nowsze modele
być może nawet ten nasz jest już wycofany z produkcji
(długo zwlekałam z rozpakowaniem,
kto wie, może w międzyczasie
ten typ zdążył już zawędrować do muzeum sprzętów AGD)
ale co tam
- póki działa, jest ok ;)
szklankę tego pysznego własnoręcznie wyciśniętego soku
wypiłam w toaście za samą siebie,
bo uświadomiłam sobie, że to jednak nie jest tak,
że konsekwentnie łamię wszystkie swoje postanowienia
niektóre dotrzymuje
tylko w tej chwili akurat żaden przykład nie przychodzi mi do głowy ;)
przydałby mi się rok na przykład bezjedzeniowy
albo przynajmniej mniejsłodyczowy
szkoda, że z jedzeniem nie da się tak radykalnie
hmmm... ciekawe, jak smakuje prana... ;)
niedawno doświadczyłam jadłowstrętu
(niestety krótkotrwałego)
ugotowałam brokuły i kiedy kończyłam jeść obiad
zobaczyłam leżącego na talerzu robaka
ugotował się biedaczek razem z brokułami
(no pewnie, że brokuły umyłam przed wrzuceniem do garnka,
musiał się skubaniec mocno przyssać)
Krzysiek powiedział, żebym nie przesadzała
i że to bardzo dobre źródło białka jest
i obecność robaka świadczy o tym, że brokuł był zdrowy,
bo takie robaki nie jedzą byle czego
no nie wiem...
mój jadłowstręt potrwał tylko do końca dnia
szkoda...
wiem, że jadłowstręt to nie jest temat do żartów
i bardzo współczuję tym, którzy zmagają się z tym problemem
jednak chroniczny i nadmierny brak jadłowstrętu (znany również jako obżarstwo)
przydałby mi się rok na przykład bezjedzeniowy
albo przynajmniej mniejsłodyczowy
szkoda, że z jedzeniem nie da się tak radykalnie
hmmm... ciekawe, jak smakuje prana... ;)
niedawno doświadczyłam jadłowstrętu
(niestety krótkotrwałego)
ugotowałam brokuły i kiedy kończyłam jeść obiad
zobaczyłam leżącego na talerzu robaka
ugotował się biedaczek razem z brokułami
(no pewnie, że brokuły umyłam przed wrzuceniem do garnka,
musiał się skubaniec mocno przyssać)
Krzysiek powiedział, żebym nie przesadzała
i że to bardzo dobre źródło białka jest
i obecność robaka świadczy o tym, że brokuł był zdrowy,
bo takie robaki nie jedzą byle czego
no nie wiem...
mój jadłowstręt potrwał tylko do końca dnia
szkoda...
wiem, że jadłowstręt to nie jest temat do żartów
i bardzo współczuję tym, którzy zmagają się z tym problemem
jednak chroniczny i nadmierny brak jadłowstrętu (znany również jako obżarstwo)
to też poważny problem
tyle że w drugą stronę
w tej sytuacji
nie pozostaje mi nic innego
jak zadowolić się zwykłym umiarem
znaleźć ten mały punkt (złoty środek, jak zwał, tak zwał)
gdzieś pomiędzy niedoborem i nadmiarem
i tam utrzymywać balans
- a przynajmniej starać się do niego dążyć
- czego z całego serca sobie życzę :)
tyle że w drugą stronę
w tej sytuacji
nie pozostaje mi nic innego
jak zadowolić się zwykłym umiarem
znaleźć ten mały punkt (złoty środek, jak zwał, tak zwał)
gdzieś pomiędzy niedoborem i nadmiarem
i tam utrzymywać balans
- a przynajmniej starać się do niego dążyć
- czego z całego serca sobie życzę :)
![]() |
a tak mi się skojarzyło z tym robakiem w moich brokułach ;) (źródło: Torbacz Wombat / fb) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz