święta minęły szybciej niż zwykle
albo tak mi się tylko wydaje
no i ta zima przelotna z wczoraj
kto by się spodziewał
w ogóle czas pędzi jak wariat
i nie zliczę
jak często każdego dnia
przerasta mnie codzienność
od dawna czułam, że coś jest nie tak
senność
drażliwość
zimno nie do ogrzania
zmęczenie
nastrój obniżony do głębokości Rowu Mariańskiego
to normalne - myślałam
życie każdemu czasem daje w kość
dom, dzieci, studia
a lata swoje robią
na wszelki wypadek jednak poszłam się przebadać
gruntownie
no i wyszło szydło z worka
a konkretnie nie szydło, tylko anemia
poziom żelaza spadł dużo poniżej dopuszczalnych norm
(dziwne... że też stalowe nerwy jakoś tego nie równoważą... )
IRONia losu normalnie
dostałam tabletki do łykania na czczo przez trzy miesiące
i przykaz, żeby jeść dużo czerwonego mięsa (fuj...)
tabletki powodują nudności
mam przynajmniej nadzieję, że to żelazo nieszczęsne
jako tako się wchłania
czerwone mięso też wywołuje u mnie nudności
i to już od momentu napoczęcia
przyrządzania - czyli
no ale cóż - jak mus, to mus
ech, gdybym lubiła wątróbkę (tfu!)
życie byłoby o wiele prostsze
i szybko wykończyłabym tę anemię
zanim ona wykończy mnie
może dobrze by było
gdybym poszła na kurs robienia steków
zrobiłam sobie niedawno stek
wyglądał jak podeszwa
i niestety tak samo smakował
zjadłam połowę
i więcej nie dałam rady
dziś robię kolejne podejście
może tym razem pójdzie mi lepiej
rano byłam na usg brzucha
pan doktor szczerze się zdziwił
że dostałam skierowanie na usg brzucha a nie tarczycy
bo podobno hashimoto szaleje w najlepsze (czy raczej w najgorsze)
na wszelki wypadek zrobił mi usg brzucha i tarczycy
nigdzie niczego podejrzanego nie znalazł
na szczęście
chociaż, gdyby znalazł gdzieś w moim organizmie
ukryte złoża żelaza
nie pogardziłabym...
a poza tym:
Piotrek jest po pierwszym dniu egzaminów gimnazjalnych
trzymam kciuki
i nawet nie stresuję się tym za bardzo (tylko tak w sam raz)
Kuba niedługo wyjeżdża na turniej piłki ręcznej do Norwegii
tydzień temu przyniósł dwie kartki ze szkoły
na jednej był plan wyjazdu
a na drugiej lista niezbędnych rzeczy do spakowania
wyjazd za tydzień
lepiej, żebym jak najszybciej znalazła obie kartki
pamiętam tylko, że położyłam je w takim miejscu,
żeby je łatwo było znaleźć
(a przynajmniej w tamtym momencie tak myślałam...)
Niania nasza kochana wyjechała do sanatorium
i nie będzie jej prawie do połowy maja
Jula i Zuzia jęczały dziś, że będą tęsknić za Nianią
ale obiecałam im, że czas zleci nie wiadomo kiedy
i Niania znów będzie
- to je uspokoiło
zaraz jadę po nie do przedszkola
a później poszukam tych kartek wyjazdowych
co to na pewno gdzieś tu są
no
poważniejszych tematów nie dotykam
bo nerwy mi nie służą
już wystarczy, że przeczytam czasem coś, czego nie da się odprzeczytać
albo wysłucham czegoś, czego nie da się odwysłuchać...
(że też brak żelaza nie stępia ciekawości...)
a tak w ogóle to czasem marzy mi się
żeby w życiu było choć trochę jak w książce
przewracam szybko stronę i wiem, co będzie dalej
no niestety
życie to nie teatr - jak pisał poeta
ani tym bardziej nie komiks
czy inna książka jakaś
nie da się szybciej przelecieć do ostatniej strony
po kolei trzeba obłaskawiać to, co przychodzi
spodziewanie lub też całkiem nie...
PS Ha! znalazłam kartki wyjazdowe Kuby
były na parapecie w kuchni
no przecież, że pamiętałam
na chwilę tylko zapomniało mi się... ;)
albo tak mi się tylko wydaje
no i ta zima przelotna z wczoraj
kto by się spodziewał
w ogóle czas pędzi jak wariat
i nie zliczę
jak często każdego dnia
przerasta mnie codzienność
od dawna czułam, że coś jest nie tak
senność
drażliwość
zimno nie do ogrzania
zmęczenie
nastrój obniżony do głębokości Rowu Mariańskiego
to normalne - myślałam
życie każdemu czasem daje w kość
dom, dzieci, studia
a lata swoje robią
na wszelki wypadek jednak poszłam się przebadać
gruntownie
no i wyszło szydło z worka
a konkretnie nie szydło, tylko anemia
poziom żelaza spadł dużo poniżej dopuszczalnych norm
(dziwne... że też stalowe nerwy jakoś tego nie równoważą... )
IRONia losu normalnie
dostałam tabletki do łykania na czczo przez trzy miesiące
i przykaz, żeby jeść dużo czerwonego mięsa (fuj...)
tabletki powodują nudności
mam przynajmniej nadzieję, że to żelazo nieszczęsne
jako tako się wchłania
czerwone mięso też wywołuje u mnie nudności
i to już od momentu napoczęcia
przyrządzania - czyli
no ale cóż - jak mus, to mus
ech, gdybym lubiła wątróbkę (tfu!)
życie byłoby o wiele prostsze
i szybko wykończyłabym tę anemię
zanim ona wykończy mnie
może dobrze by było
gdybym poszła na kurs robienia steków
zrobiłam sobie niedawno stek
wyglądał jak podeszwa
i niestety tak samo smakował
zjadłam połowę
i więcej nie dałam rady
dziś robię kolejne podejście
może tym razem pójdzie mi lepiej
rano byłam na usg brzucha
pan doktor szczerze się zdziwił
że dostałam skierowanie na usg brzucha a nie tarczycy
bo podobno hashimoto szaleje w najlepsze (czy raczej w najgorsze)
na wszelki wypadek zrobił mi usg brzucha i tarczycy
nigdzie niczego podejrzanego nie znalazł
na szczęście
chociaż, gdyby znalazł gdzieś w moim organizmie
ukryte złoża żelaza
nie pogardziłabym...
a poza tym:
Piotrek jest po pierwszym dniu egzaminów gimnazjalnych
trzymam kciuki
i nawet nie stresuję się tym za bardzo (tylko tak w sam raz)
Kuba niedługo wyjeżdża na turniej piłki ręcznej do Norwegii
tydzień temu przyniósł dwie kartki ze szkoły
na jednej był plan wyjazdu
a na drugiej lista niezbędnych rzeczy do spakowania
wyjazd za tydzień
lepiej, żebym jak najszybciej znalazła obie kartki
pamiętam tylko, że położyłam je w takim miejscu,
żeby je łatwo było znaleźć
(a przynajmniej w tamtym momencie tak myślałam...)
Niania nasza kochana wyjechała do sanatorium
i nie będzie jej prawie do połowy maja
Jula i Zuzia jęczały dziś, że będą tęsknić za Nianią
ale obiecałam im, że czas zleci nie wiadomo kiedy
i Niania znów będzie
- to je uspokoiło
zaraz jadę po nie do przedszkola
a później poszukam tych kartek wyjazdowych
co to na pewno gdzieś tu są
no
poważniejszych tematów nie dotykam
bo nerwy mi nie służą
już wystarczy, że przeczytam czasem coś, czego nie da się odprzeczytać
albo wysłucham czegoś, czego nie da się odwysłuchać...
(że też brak żelaza nie stępia ciekawości...)
a tak w ogóle to czasem marzy mi się
żeby w życiu było choć trochę jak w książce
przewracam szybko stronę i wiem, co będzie dalej
no niestety
życie to nie teatr - jak pisał poeta
ani tym bardziej nie komiks
czy inna książka jakaś
nie da się szybciej przelecieć do ostatniej strony
po kolei trzeba obłaskawiać to, co przychodzi
spodziewanie lub też całkiem nie...
komiksowo |
były na parapecie w kuchni
no przecież, że pamiętałam
na chwilę tylko zapomniało mi się... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz