piątek, 8 sierpnia 2014

Trwaj, chwilo

W nocy z środy na czwartek w ogóle nie poszłam spać. Pakowanie zajmuje mi zwykle sporo czasu. Na lotnisku mieliśmy stawić się o czwartej nad ranem.
Zrobiłam sobie kawę i spokojnie dorzucałam do walizki to i owo.
Nie przepadam za lataniem. Część lotu przespałam. Nie obyło się niestety bez turbulencji. Ściskałam Krzyśka rękę prawie jak przy porodzie ;-)


Na wyjazd zabrałam kilka książek,w tym trzy kryminały szwedzkiej pisarki Camilli Läckberg. Zaczęłam czytać Läckberg po skończeniu Millennium. Nie ukrywam, że Stieg Larsson trochę mnie zdenerwował. Napisać coś tak wciągającego jak Millennium i niedługo potem umrzeć - zamiast pisać zapierające dech w piersi kryminały do późnej starości...
Myślę, że nie tylko ja się wkurzyłam.
Läckberg zapowiadała się bardzo dobrze. Młoda, zdrowa, pisze ciekawie.
Oby żyła i pisała jak najdłużej.
No i wciągnęła mnie jej saga.
Kiedy byłam w ciąży, jedna z głównych bohaterek - Erica - też zaszła w ciążę.
Ja urodziłam bliźniaczki, Erica też urodziła bliźniaki.
Kiedy wczoraj przyjechaliśmy z lotniska do hotelu, okazało się, że nasz kompleks wypoczynkowy składa się z kilku piętrowych domów. Każdy z domów ma kobiece imię.
Nasz ma na imię... - surprise, surprise
- Erica :-)
Kiedy czytam, jestem jak dziecko.
Przesiąkam tym światem.
I wierzę, że te osoby żyją naprawdę.
Tak samo miałam, kiedy czytałam 'Dzieci z Bullerbyn'. Żyłam ich życiem przez dobrych kilka lat. I wiem, że nie ja jedna ;-)
Dziś odsypiałam moje niedospanie.
Nad morze poszliśmy późnym popołudniem. Fale ciepłej, słonej wody unosiły mnie i kołysały lekko. Kocham ten stan.
Z plaży widać grecką wyspę Kos.
Zatęskniło mi się za Kretą i za babskimi wakacjami z Madziare i Marcią.
Ech... 
Cisza i względny spokój - nie licząc jednego chłopca, któremu matka kupiła gwizdek (drodzy rodzice... GWIZDEK???!!! na plażę???  POWAŻNIE???!!!). Chłopiec bawił się nim w wiadomy sposób w wodzie. Brzmiało to jakby ktoś w nieskończoność odtwarzał scenę z 'Titanica', w której Rose znajduje gwizdek i gwiżdże resztką sił za odpływającą szalupą ratunkową.
Książka i szum morza pochłonęły mnie w końcu bez reszty.
My tu odpoczywamy, cieszymy się morzem i słońcem, a obok nas życie tętni, ludzie zajmują się swoimi sprawami, rodzą się dzieci... (i kiedyś na pewno będą mieć gwizdek ;-)
Wczoraj urodziła się Ofelia Crèpy. Witaj na świecie, Maleńka. Życzę Ci pięknej podróży przez Życie :-*

2 komentarze: