czwartek, 31 marca 2016

Skleroza li to, czy może jeszcze młodzieńcze roztargnienie?

Nie śmiej się, dziadku... (z czyjegoś...itd)
ani ty, kobieto czterdziestoparoletnia
też się nie śmiej
(za bardzo)

było tak:

jakiś czas temu przeczytałam
na profilu kolegi Ev - Siostry mej
(jesteśmy w relacji kosmicznej
- coś jak ciało astralne,
tylko fizycznie ja mam tego ciała jakby więcej ;)
bardzo zabawny wpis
takiej oto treści:
(publikuję bez zgody autora,
może ujdzie mi to płazem)

'Kiedy dorośli ludzie zaczynają zachowywać się jak nastolatkowie,
to bywa urocze, ale i czasem uciążliwe.
Mama pojechała do swojego chłopaka. Wczoraj chciała wracać do domu,
on nalegał, żeby została, w żartach schował jej torebkę z kluczami.
Takie tam figle. Problem w tym, że Bogdan ma 70 lat
i dzisiaj za cholerę nie może sobie przypomnieć,
gdzie właściwie ją schował.
Panika trwa'
(źródło i jeszcze więcej podobnych historii - tutaj - klik)

o matko, jak ja się uśmiałam z tego wpisu
no bo to naprawdę jest urocze,
że mama dorosłego faceta ma chłopaka
i ten chłopak ma 70 lat
no i te figle
i panika
bo nie pamięta, gdzie schował tę torebkę...
normalnie boki zrywać

wczoraj pojechałam do spa
żadne tam Wzgórza Dylewskie
ot - salon kosmetyczny
tyle że w nazwie ma 'spa'

chciałabym napisać, że to po to,
żebym mogła choć przez jakiś czas
móc sobie po prostu leżeć i pachnieć,
ale prawda jest taka,
że do wizyty w rzeczonym spa
'zachęcił' mnie ból pleców

pomyślałam:
pojadę
niech mnie wymasują,
znów poczuję się młodo i gibko

Elastyna ze mnie żadna
(kto oglądał Iniemamocni - ten wie, o kim mowa)
no ale miło jest schylić się bez stękania,
(a potem się wyprostować)
więc niech mnie wymasują,
żebym stękać i jęczeć nie musiała

zapodałam sobie masaż lomi-lomi
no nie sama sobie zapodałam - rzecz jasna
tylko masażystka
(czy raczej masochistka!)

skąd malutka drobniutka kobietka
ma tyle pary w rękach
- pojęcia nie mam
ale przez dwie godziny - przyznaję - dała czadu

i to było cudowne

wyszłam stamtąd i czułam się jak bogini
normalnie jakbym 30 lat skończyła dopiero co,
a nie 10 lat temu (2 w pamięci)
no dobra, 12...

no i błogo mi było baaardzo
dopóki nie pojechałam do apteki
i nie przypomniałam sobie,
że nie przyjechałam tu po krem na trądzik młodzieńczy,
ale po tabletki hormonalne,
żeby kalendarzyk mój kobiecy
jakoś okiełznać i w ryzach utrzymać

to jeszcze nic

hormony przecież jeszcze o niczym nie świadczą

najlepsze było w domu

bo pamiętałam, że po drodze mam odebrać Julę i Zuzię z przedszkola
pamiętałam, żeby zaraz po przyjściu do domu tabletki wypakować
(w sposobie użycia nie ma słowa o skuteczności hormonów,
kiedy się je nosi w torebce)
pamiętałam, żeby głodne dzieci nakarmić
pamiętałam też, że powinnam jedną tabletkę w miarę szybko zażyć
(sposób zażycia zaiste dowcipny ;)

nie pamiętałam jedynie,
gdzie ja położyłam te cholerne tabletki...

ile ja się ich naszukałam...

raz po raz sprawdzałam w torbie,
ale im bardziej zaglądałam,
tym bardziej ich tam nie było
no a przecież dopiero co miałam je w ręku

sprawdziłam łazienkę, pokój i kuchnię
- wielokrotnie

a ponieważ zdaję sobie sprawę z tego,
że wszystko jest możliwe,
to przekopałam też kosz na śmieci
TRZY RAZY!

za trzecim razem
z rozpaczy
niemal poukładałam śmieci
w kolejności alfabetycznej...

tabletki przepadły
jak kamfora
kamień w wodę

coś na poprawę pamięci mogłam se kupić
i szybko zażyć,
zanim zapomnę ;)

- dzieci, nie wiecie może, gdzie ja położyłam moje tabletki? - zapytałam prawie płacząc
(skąd mogą wiedzieć? no ale warto spróbować)
- te? - pyta Juleczka - wskazując parapet
- no te!!! Te, Juleczko. Bardzo Ci dziękuję, bardzo bardzo
cmok, cmok, cmok, cmok, cmok, cmok xxxxxx
(gdzie x dąży do nieskończoności)

no oczywiście
miałam je w ręku, kiedy Julcia zawołała mnie do pokoju
odłożyłam je na chwilę na parapet
i całkiem o tym zapomniałam...

nie wiem, jaki był finał sprawy z torebką mamy tego kolegi od Ev,
ale przepraszam pana Bogdana,
że się z tego śmiałam

to w ogóle nie jest śmieszne
ani trochę!
nic a nic!

no może tylko tak ciut, ciut... ;)))

PS Jula cały wieczór chodziła po domu jak bohaterka,
co to matczyne lekarstwa dzielnie odnalazła
(oj tam, no niby tylko okiem rzuciła,
ale za to raz i skutecznie
- no i wiedziała, w którą stronę patrzeć)

Julcia bohaterka wygląda tak:

Photo by: Tomasz Morozowski
a i deser dobry mi zrobiła na pocieszenie
- lody pistacjowe i gofry z borówkami

pamiętałam, żeby jeść tylko na niby ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz