środa, 27 lipca 2016

Życie jest piękne - czyli rozmowy w windzie

w miniony piątek
gdzieś tak koło północy
jechałam sobie windą z garażu do mieszkania

nie, wcale nie jestem leniwa
jestem po prostu energooszczędna

owszem, zdrowiej byłoby
gdybym częściej chodziła schodami
z garażu, który jest na minus jeden
do naszego mieszkania na plus jeden

ale zmęczona byłam
było późno,
więc uznałam, że windą będzie bezpieczniej ;)

wsiadłam zatem do windy
nacisnęłam jedynkę
winda ruszyła

po chwili jednak
znów się zatrzymała

na parterze do windy wsiadła para
pan na lekko chwiejnych nogach
(a może tylko buty miał za ciasne)
pod jedną pachą trzymał butelkę wina
a pod drugą pachą swoją kobietę

tak myślę, że była jego
no bo gdyby nie była
to przecież nie dałaby się tak wziąć pod tę pachę, nie?

pan z winem i kobietą wsiadł do windy
wzrokiem nieco mętnym popatrzył mi w oczy
i rzecze:
- la vie est belle

chciałabym móc napisać, że wymówił tę frazę z pięknym francuskim akcentem,
ale to akurat nie jest specjalnie trudne do wymówienia
ot - lawijebell - i już

tak czy inaczej byłam pod wrażeniem tej głębokiej filozoficznej myśli
wypowiedzianej tak znienacka

a ponieważ pan nadal patrzył mi prosto w oczy
niejako wyczekująco
pomyślałam, że powinnam coś odpowiedzieć

mówię więc:
- tak, to prawda
życie jest piękne
jest piątkowy wieczór
pogoda prześliczna
weekend właśnie się zaczyna...

pewnie bredziłabym tak jeszcze długo
(właśnie miałam coś wspomnieć o pełni księżyca)
ale winda zatrzymała się na pierwszym piętrze

pan jeszcze raz na mnie popatrzył
i powiedział (tak normalnie, nie że z politowaniem):
- perfumy la vie est belle...

o matko, no tak, moje perfumy
ulubione

ma facet nosa

...

to całkiem jak ja

historia znów dzieje się w windzie

w naszym bloku mieszka para
(zapewne niejedna
ale ja akurat o tej jednej, konkretnej)

ona i on
oboje śliczni jak z obrazka
jakby żywcem wyjęci z jakiegoś filmu
bardzo romantycznego

ona - drobniutka, filigranowa
(za każdym razem, kiedy ją widzę, czuję się przy niej
jak Madame Maxime z Harrego Pottera)
z długimi czarnymi włosami
nieskazitelna cera
lekko śniada karnacja

on - wysoki, przystojny brunet
w okularach, które dodają mu jeszcze uroku
karnacja również lekko śniada
typowo południowa uroda

myślę sobie - na 100% Włosi

mijając się - jak to sąsiedzi - wymieniamy grzeczności
po angielsku

któregoś dnia
wchodzę z Julką i Zuzią do windy
a tam sama ona
bez swojego przystojnego partnera

ale za to z psem

było coś koło ósmej rano
spałam prawie w tej windzie na stojąco
za to pies miał energię wulkanu

skakał, piszczał, obwąchiwał Julkę i Zuzię
i ewidentnie chciał się bawić

ona popatrzyła na mnie trochę przepraszająco
bo akurat jej pies usiłował wylizać buzie moich córek

dziewczyny ze śmiechem schowały się za moimi plecami
a ja powiedziałam do niej po angielsku,
że życzyłabym sobie mieć z rana tyle energii, co jej pies

uśmiechnęła się i ku mojemu zaskoczeniu
zaczęła ze mną rozmawiać piękną polszczyzną

pomyślałam sobie: wow! dzielna kobieta
polski język nie należy do najłatwiejszych
a ona tu całkiem nieźle sobie radzi

kiedy więc już w garażu rozchodziłyśmy się każda w swoją stronę
życzyłam jej dobrego dnia
i dodałam, że świetnie mówi po polsku

na co ona:

- tak, bo ja jestem Polką
mój narzeczony jest Hiszpanem

no.

tak więc myślę sobie: jasne - zdrowiej jest chodzić schodami
ale to w windzie dzieją się różne ciekawe historie ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz