czasem słońce
czasem opady atmosferyczne
wczoraj ni stąd ni zowąd
(choć tak naprawdę przecież z nieba)
spadł deszcz
niebo zachmurzyło się na dobre
i do końca dnia nie przepuściło przez chmury
nawet jednego promienia słońca
nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało
dryfuję bowiem obecnie między dwoma światami
czytając pierwszą część Gry o Tron
i Shantaram
oraz zaniedbując okrutnie i z premedytacją 'tu i teraz'
oba światy wciągające bez reszty
czasem żałuję, że nie można czytać dwóch książek jednocześnie
(najlepiej - ze zrozumieniem ;)
to się chyba nazywa zachłanność
jak zwał tak zwał
w każdym razie tak się zaczytałam
że dopiero po trzech dniach pobytu na Fuercie
dotarło do mnie, że tutejsze morze to nie jest zwykłe morze
ale najprawdziwszy w świecie Ocean Atlantycki
refleks szachisty, nie ma co
nigdy nie byłam orłem z geografii
globusa można od tego dostać ;)
i już się zaczęłam cieszyć,
że pierwszy raz w życiu moczyłam nogi w oceanie
ale Krzysiek przypomniał mi, że przecież byliśmy już nad oceanem
a nawet płynęliśmy po nim łódką
dawno temu, kiedy mieszkaliśmy w Anglii
pojechaliśmy do Southampton
i tam popłynęliśmy w krótki rejs
wyruszaliśmy z tego samego miejsca,
z którego wiele lat wcześniej wypłynął Titanic
z tą różnicą, że nasz rejs ukończył się pomyślnie
nadal jednak uważam, że to nie to samo
bo zgodnie z tym, co jest na mapie
Ocean Atlantycki zaczyna się trochę dalej
a wody w Southampton to Morze Celtyckie
poza tym było wtedy tak zimno,
że nawet palca nie zamoczyłam
tu na szczęście jest cieplej
chociaż na kąpiel w oceanie dla mnie i tak za zimno
nie dość, że zimno
to jeszcze niebezpiecznie
bo z jednej strony windsurfing
a z drugiej strony kiteboarding
śmigają po falach jak szaleni
z daleka wygląda to jak niezła frajda
mimo wszystko - nie, dziękuję
próbowałam kiedyś pływać na desce
mam nawet kilka zdjęć z tego zajścia
(żeby nie napisać nieporozumienia)
na jednym zdjęciu siedzę na desce
na drugim leżę w wodzie z nogami na desce
a na trzecim zdjęciu stoję (tu powinny zabrzmieć fanfary)
i wpływam w pobliski tatarak
wrodzony talent windsurfingowy ;)))
nie, ja dziękuję, ja sobie pospaceruję po brzegu
spacer po lagunie jest mniej niebezpieczny
można się jedynie natknąć na miejscowych naturystów
(nie wiem, czemu mówi się: nudysta
ludzka anatomia jest raczej ciekawa, a nie nudna)
którym musi być bardzo gorąco
bo chodzą sobie całkiem bez niczego
albo są tak religijni
że za słuszne uznają jedynie
chodzenie tak jak ich Pan Bóg stworzył ;)
wczoraj nawet zastanawiałam się
czy na plaży więcej jest osób w cokolwiek ubranych
czy tych całkiem rozebranych
z matematyki też nie jestem geniuszem
więc na wszelki wypadek zaniechałam obliczeń
dziś mocniej powiało
więc Krzysiek zabrał swój sprzęt (do windsurfingu)
i pognał do wody
i ja też zaraz lecę
wprawdzie do basenu
ale liczy się to tak, jakbym pływała w oceanie
bo w basenie - niespodzianka
morska woda
czysta i ciepła
ale słona jak cholera
no cóż, dolce vita bywa czasem słone ;)
PS a Ocean Atlantycki szumi tak:
czasem opady atmosferyczne
wczoraj ni stąd ni zowąd
(choć tak naprawdę przecież z nieba)
spadł deszcz
niebo zachmurzyło się na dobre
i do końca dnia nie przepuściło przez chmury
nawet jednego promienia słońca
nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało
dryfuję bowiem obecnie między dwoma światami
czytając pierwszą część Gry o Tron
i Shantaram
oraz zaniedbując okrutnie i z premedytacją 'tu i teraz'
oba światy wciągające bez reszty
czasem żałuję, że nie można czytać dwóch książek jednocześnie
(najlepiej - ze zrozumieniem ;)
to się chyba nazywa zachłanność
jak zwał tak zwał
w każdym razie tak się zaczytałam
że dopiero po trzech dniach pobytu na Fuercie
dotarło do mnie, że tutejsze morze to nie jest zwykłe morze
ale najprawdziwszy w świecie Ocean Atlantycki
refleks szachisty, nie ma co
nigdy nie byłam orłem z geografii
globusa można od tego dostać ;)
i już się zaczęłam cieszyć,
że pierwszy raz w życiu moczyłam nogi w oceanie
ale Krzysiek przypomniał mi, że przecież byliśmy już nad oceanem
a nawet płynęliśmy po nim łódką
dawno temu, kiedy mieszkaliśmy w Anglii
pojechaliśmy do Southampton
i tam popłynęliśmy w krótki rejs
wyruszaliśmy z tego samego miejsca,
z którego wiele lat wcześniej wypłynął Titanic
z tą różnicą, że nasz rejs ukończył się pomyślnie
nadal jednak uważam, że to nie to samo
bo zgodnie z tym, co jest na mapie
Ocean Atlantycki zaczyna się trochę dalej
a wody w Southampton to Morze Celtyckie
poza tym było wtedy tak zimno,
że nawet palca nie zamoczyłam
tu na szczęście jest cieplej
chociaż na kąpiel w oceanie dla mnie i tak za zimno
nie dość, że zimno
to jeszcze niebezpiecznie
bo z jednej strony windsurfing
a z drugiej strony kiteboarding
śmigają po falach jak szaleni
z daleka wygląda to jak niezła frajda
mimo wszystko - nie, dziękuję
próbowałam kiedyś pływać na desce
mam nawet kilka zdjęć z tego zajścia
(żeby nie napisać nieporozumienia)
na jednym zdjęciu siedzę na desce
na drugim leżę w wodzie z nogami na desce
a na trzecim zdjęciu stoję (tu powinny zabrzmieć fanfary)
i wpływam w pobliski tatarak
wrodzony talent windsurfingowy ;)))
nie, ja dziękuję, ja sobie pospaceruję po brzegu
spacer po lagunie jest mniej niebezpieczny
można się jedynie natknąć na miejscowych naturystów
(nie wiem, czemu mówi się: nudysta
ludzka anatomia jest raczej ciekawa, a nie nudna)
którym musi być bardzo gorąco
bo chodzą sobie całkiem bez niczego
albo są tak religijni
że za słuszne uznają jedynie
chodzenie tak jak ich Pan Bóg stworzył ;)
wczoraj nawet zastanawiałam się
czy na plaży więcej jest osób w cokolwiek ubranych
czy tych całkiem rozebranych
z matematyki też nie jestem geniuszem
więc na wszelki wypadek zaniechałam obliczeń
dziś mocniej powiało
więc Krzysiek zabrał swój sprzęt (do windsurfingu)
i pognał do wody
i ja też zaraz lecę
wprawdzie do basenu
ale liczy się to tak, jakbym pływała w oceanie
bo w basenie - niespodzianka
morska woda
czysta i ciepła
ale słona jak cholera
no cóż, dolce vita bywa czasem słone ;)
PS a Ocean Atlantycki szumi tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz