sobota, 12 listopada 2016

Kumulacja momentów przełomowych

tej wizyty u Marci długo nie zapomnę...

i jeśli zaufać przeczuciom
(reisefieber dało mi popalić bardziej niż zwykle)
to na długo przed wylotem
czułam, że coś jest na rzeczy

najpierw bałam się, że zaśpię na samolot
nie co dzień człowiek wstaje o trzeciej rano
żeby zdążyć do Modlina

dzwonek budzika idealnie wpasował się w treść snu
przez co wstałam 20 minut później niż planowałam
na szczęście - tylko 20 minut później

ech, żeby to był największy problem...

tuż przed wylotem wiadomo było
że Donald Trump wygrał wybory w USA

nie żebym uważała, że Hillary była idealnym kandydatem
ale poważnie??? Donald Trump???

po wylądowaniu okazało się,
że przegapiłam pierwszy śnieg w Polsce
(i parapetówkę u Madziere
ale o tym, że ją przegapię, wiedziałam już wcześniej ;)

co tam pierwszy śnieg
tego samego dnia Zuzia wyrwała swój pierwszy ząbek!

ruszał się od jakiegoś czasu
ale nie sądziłam, że wypadnie tak szybko
wyjechałam przecież tylko na kilka dni

na szczęście byłam w stałym kontakcie z Wróżką Zębuszką
która zdążyła zareagować w samą porę

Leonard Cohen
gdzie indziej już śpiewa [*]

następnego dnia Julcia zachorowała
nie na jakąś tam zwykłą infekcję, tylko z przytupem
lekarz orzekł zapalenie płuc
w pakiecie z hospitalizacją

zapalenie płuc??? skąd??? kiedy??? jak???

kilka dni przed wyjazdem byłam z dziewczynami u lekarza
bo obie kasłały
i zastanawiałam się
czy to końcówka jakiejś infekcji
czy początek nowej

miła pani doktor
po osłuchaniu Julci i Zuzi
powiedziała, że nic się nie dzieje
w płucach i oskrzelach czysto

tuż przed wyjazdem zastanawiałam się nawet
czy nie puścić już dziewczyn do przedszkola

nie puściłam
zostały w domu z nianią
byłam pewna, że do weekendu dojdą do siebie
Zuzia całkiem wydobrzała
za to Julcia wręcz przeciwnie

było sporo strachu
bo długo nie wiedzieliśmy, czy to 'tylko' zapalenie płuc
czy też zapalenie opłucnej
które wiąże się z tym, że trzeba ściągać wodę
co to w płucach się zbiera

szczęśliwie wody w płucach nie ma
Julcia czuje się coraz lepiej
i lada dzień Krzysiek przywiezie ją ze szpitala

kupiłam bilet na wcześniejszy lot
i jutro wracam do domu

dzięki Bogu za tanie linie lotnicze
i za możliwość szybkiego przemieszczania się
(i jeszcze dzięki za to
że Marcia nie mieszka w Australii ;)

swoją drogą to niesamowite
- mam na myśli zwyczaje w Anglii

poszłam z Marcią po Daniela do szkoły
stoimy i czekamy
obie w kurtkach puchowych

wychodzą dzieci ze szkoły
niektóre w kurtkach jesiennych
inne w zimowych
chłopcy w krótkich spodenkach i z gołymi nogami
dziewczynki w krótkich spódniczkach i z gołymi nogami

rozumiem
mundurki szkolne
ALE KURCZĘ ZIMNO JEST DZIECIAKI!!!
zakładajcie coś na tyłki i te gołe nogi w coś odziejcie
bo o zapalenie płuc nietrudno

cieszę się
że Julcia ma się lepiej (już jutro ją wyściskam)
i że choć trochę mogłam pobyć z Marcią

odbijemy sobie wiosną

a póki co
namówiłam ją wreszcie do założenia konta na fb

to ci dopiero moment przełomowy

świat się zmienia
mam nadzieję, że na lepsze
mimo wszystko

Marcia moja kochana <3
wiadomo - w kuchni gawędzi się najlepiej :)
z takim widokiem z okna kuchennego można gotować i gotować...
ale chyba też łatwo to i owo przypalić ;)
photo by Marcia




taka tęcza zagościła na niebie, kiedy okazało się, że Julcia ma się lepiej :)
english weather
beautiful :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz