...czyli ta z piątku na niedzielę
jest tak naprawdę najkrótsza ze wszystkich
i najszybciej mija
Na nic prośby
'zostań, księżycu, zostań
pozłoć się jeszcze, pozłoć...
trudne jest każde z rozstań
licho ten świt przyniosło...'
I na nic zegar, który Siostra Ro
przywozi na każdy Sabat
i który to zegar chodzi wspak
Na naszych spotkaniach tak właśnie jest
SabatON
a za chwilę
SabatOFF
i po Sabacie
W jednej chwili jest piątek, piąteczek, piątunio
a za moment
okazuje się, że już jest niedziela
i czas powrotów
Nie lubię
ale gdyby było inaczej,
nasze spotkania nie byłyby świętem
jedynym w swoim rodzaju
wyczekanym
przegadanym,
prześmianym,
prześpiewanym
z najlepszym jedzeniem na świecie
niebiańskim
bo prosto z nieba na talerzu
Świętowaliśmy nasze wspólne 5 lat
oraz urodziny Dżo i moje (przedwcześnie nieco)
Się wzruszyłam jakniewiemco
Romuald na tę okazję specjalnie przygotował
jubileuszowy świecznik
I sam go zrobił
Bo Romuald to złota rączka jest
i gdyby ktoś potrzebował mebli z palet
to do Romualda niech wali jak w dym
Dżo przywiozła dla każdego upominki z Galapagos
Bowiem Dżo to Naczelny Włóczykij Rzeczpospolitej
Powsinoga jedna ;)
Włóczy się po całym świecie
o czym powstaje książka,
na którą bardzo czekam
i na pewno nie tylko ja
póki co TUTAJ można obejrzeć zdjęcia Dżo
z wypraw najróżniejszych
A tak pysznego tortu sernikowego
jubileuszowo - urodzinowego
to nigdy w życiu nie jadłam
I zjadłam kawałek
no może dwa
góra trzy
(oj tam, oj tam ;)
bez najmniejszych nawet wyrzutów sumienia
bo w sobotę po śniadaniu (czyli koło południa)
zarządziłyśmy energiczny marszobieg
8 kilometrów pękło w godzinkę
My za to nie pękłyśmy
i przemarszobiegłyśmy te 8 kilometrów
dzielnie oraz dziarsko
Kiedyś byłoby to chyba nie do pomyślenia
a do zrobienia to już w ogóle
No ale tyle rzeczy się pozmieniało...
I tak niewiele zarazem
To był cudny weekend
leżenia przy kominku
rozpalonym - rzecz jasna ;)
i śmiechu, śmiechu, śmiechu
terapia śmiechem
- moja ulubiona :)
I zmarszczki po niej są najpiękniejsze
nie do wygładzenia,
ale kto by chciał się zmarszczek pośmiechowych pozbawiać... ;)
PS BeeLuniu, brakowało Cię nam...
Zdjęcia robiliśmy wszyscy. Poniższe publikuję za zgodą fotografów.
W fotograficznym skrócie było tak:
jest tak naprawdę najkrótsza ze wszystkich
i najszybciej mija
Na nic prośby
'zostań, księżycu, zostań
pozłoć się jeszcze, pozłoć...
trudne jest każde z rozstań
licho ten świt przyniosło...'
I na nic zegar, który Siostra Ro
przywozi na każdy Sabat
i który to zegar chodzi wspak
Na naszych spotkaniach tak właśnie jest
SabatON
a za chwilę
SabatOFF
i po Sabacie
W jednej chwili jest piątek, piąteczek, piątunio
a za moment
okazuje się, że już jest niedziela
i czas powrotów
Nie lubię
ale gdyby było inaczej,
nasze spotkania nie byłyby świętem
jedynym w swoim rodzaju
wyczekanym
przegadanym,
prześmianym,
prześpiewanym
z najlepszym jedzeniem na świecie
niebiańskim
bo prosto z nieba na talerzu
Świętowaliśmy nasze wspólne 5 lat
oraz urodziny Dżo i moje (przedwcześnie nieco)
Się wzruszyłam jakniewiemco
Romuald na tę okazję specjalnie przygotował
jubileuszowy świecznik
I sam go zrobił
Bo Romuald to złota rączka jest
i gdyby ktoś potrzebował mebli z palet
to do Romualda niech wali jak w dym
Dżo przywiozła dla każdego upominki z Galapagos
Bowiem Dżo to Naczelny Włóczykij Rzeczpospolitej
Powsinoga jedna ;)
Włóczy się po całym świecie
o czym powstaje książka,
na którą bardzo czekam
i na pewno nie tylko ja
póki co TUTAJ można obejrzeć zdjęcia Dżo
z wypraw najróżniejszych
A tak pysznego tortu sernikowego
jubileuszowo - urodzinowego
to nigdy w życiu nie jadłam
I zjadłam kawałek
no może dwa
góra trzy
(oj tam, oj tam ;)
bez najmniejszych nawet wyrzutów sumienia
bo w sobotę po śniadaniu (czyli koło południa)
zarządziłyśmy energiczny marszobieg
8 kilometrów pękło w godzinkę
My za to nie pękłyśmy
i przemarszobiegłyśmy te 8 kilometrów
dzielnie oraz dziarsko
Kiedyś byłoby to chyba nie do pomyślenia
a do zrobienia to już w ogóle
No ale tyle rzeczy się pozmieniało...
I tak niewiele zarazem
To był cudny weekend
leżenia przy kominku
rozpalonym - rzecz jasna ;)
i śmiechu, śmiechu, śmiechu
terapia śmiechem
- moja ulubiona :)
I zmarszczki po niej są najpiękniejsze
nie do wygładzenia,
ale kto by chciał się zmarszczek pośmiechowych pozbawiać... ;)
PS BeeLuniu, brakowało Cię nam...
Zdjęcia robiliśmy wszyscy. Poniższe publikuję za zgodą fotografów.
W fotograficznym skrócie było tak:
Przygotowania do jubileuszowej kolacji. Niebo na talerzu, Beata - znaczy - tu z mokrą głową ;) |
Bez krzyżówki z przymrużeniem oka ani rusz ;) |
Rzeczony tort sernikowy. Najlepszy! Oświetlony świeczkami w świeczniku zRObionym własnoręcznie przez Siostrę Ro |
Tort z najlepszymi życzeniami |
Krzysiek też popełnił ciasto. Na pierwszym planie marchewkowe. Piaskowy drożdżowiec został na innym stole ;) |
Po kolacji najwygodniej jest na materacu tuż przy kominku :) |
Możemy na sobie polegać |
Dobrze nam tak :) |
I co z tego, że w nocy troszkę było zimno |
Ev to się umie uśmiechać pod wąsem ;) |
Krzyżówki ciąg dalszy |
Be robi tatuaż na nodze Dżo |
ja to samo zrobiłam na nodze Ev |
Gitarrra wieczorową porą |
Daleko jeszcze? ;) |
Trochę w marszu, trochę w biegu |
Lubię ten ogień. Niech płonie a nam niechaj gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie ;) |
Baaardzo dziękuję za przemiłe prezenty :* |
Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz