poniedziałek, 22 grudnia 2014

Nie piecz drugiemu, co tobie niemiłe

Święta już, już prawie
brak śniegu niczego tu nie zmienia
choć żal, że nie biało za oknem

ubiegły tydzień w szkole dzieci
to był czas klasowych wigilii
i szkolnych kiermaszów 
(lepiej mi brzmi 'kiermaszy', 
ale mi podkreśliło, 
no to zmieniłam)

Czytaliście/oglądaliście 'Jak ona to robi?' ?
Zabiegana matka w ciągłym niedoczasie 
(w filmie główną rolę zagrała Sarah Jessica Parker)
kupuje do szkoły babeczki
i udaje, że sama je upiekła
och, no nic takiego przecież 

ale akurat babeczki, to ja umiem upiec
takie z białą czekoladą - ulubiony wypiek moich dzieci
- żeby nie napisać - jedyny ;)
(Krzysiek piecze więcej ode mnie)

Na blogu Beaty rzuciły mi się w oczy
śliczne kolorowe ciasteczka z emenemsami na wierzchu. 
Przepis na ciasteczka można znaleźć tutaj

Ja jednak uparłam się, 
że upiekę babeczki - zwane też mafinkami
(te z białą czekoladą)
a z ciasteczek zapożyczę pomysł
ozdobienia góry emenemsami 
i będzie pięknie i kolorowo

Nic nie zapowiadało zbliżającej się 
wielkimi krokami katastrofy kulinarnej...

Teraz wystarczy tylko dekoracyjnie poutykać emenemsy :)
- a przynajmniej tak mi się wydawało...
Cóż takiego może się tu nie udać???


O, proszę, jakie to proste, łatwe i przyjemne :)

Większość słodkości na kiermasz przygotowała 
moja koleżanka Aneta - mama Natalki
znana jako Pani Ciasteczko :)
Jej słodkości to małe dzieła sztuki 
Pomyślałam więc, że ja chociaż te babeczki dorzucę, 
zwłaszcza, że Kubie zależało, żeby te babeczki były
i taki dumny był, że to od Niego i w ogóle...

No. 
Wsadziłam babeczki do piekarnika, 
żeby się upiekły

A po kwadransie...

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!.....*

*tak naprawdę padły tu inne słowa, 
których na wszelki wypadek nie przytoczę... 

Pieczenie jest fajne - mówili...
To nic trudnego, każdy potrafi... - mówili...

Madziare zobaczyła to i stwierdziła, 
że tyle dobrych emenemsów zmarnowałam
a przecież można było je zjeść - bez pieczenia
Zapytała mnie też, dlaczego po prostu nie kupiłam babeczek?
Jak to dlaczego???
Bo przecież ja UMIEM upiec babeczki!!!
Nie umiem ich tylko udekorować ;D

Na szczęście pieczenie zaczęłam na tyle wcześnie, 
że zdążyłam upiec nowe babeczki:

Taaaaaa daaaaaam :)

A żeby nie były takie gołe na wierzchu, 
to zrobiłam na nich czekoladowe mazy
- to znaczy różyczki (przynajmniej intencja była różana)
Posłałam zdjęcie nowych babeczek do Marty i Madziare
i objaśniłam, że te mazy to różyczki
A wtedy Madziare zapytała:
- widziałaś kiedyś różę?
...

Zatem mazy
po prostu mazy... ;)

Babeczki z rozmazanymi emenemsami 
okazały się całkiem niezłe w smaku
i żadna się nie zmarnowała
- przynajmniej tyle...
Na nich też porobiłam czekoladowe róż... 
czekoladowe mazy
chociaż smętnie roztopione emenemsy 
i tak wyzierały spod czekolady to tu, to tam...

oj tam, oj tam... ;)

Następnego dnia, już z myślą o świętach 
poszłam kupić serwetki

Znalazłam takie z choinką
- w sam raz na wigilijny stół

I nawet te serwetki
miały dla mnie wiadomość, 
żebym uważała ze swoją działalnością
w kuchni... 


Ok, ok, dotarło i rozumiem
Gotowanie i pieczenie
zostawię fachowcom ;)

*   *   *   *   *   *   *   *   *

Epilog 

Kilka dni temu, wieczorem
rozmawialiśmy z Krzyśkiem o blogowaniu
Właściwie były to głównie moje różne przemyślenia, 
wyrażane na głos 

'największym zainteresowaniem 
cieszą się blogi kulinarne i modowe...'

Tu Krzysiek uśmiechnął się, 
spojrzał na mnie z wyrazem lekkiego politowania w oczach
i z miną pod tytułem:
"kochanie, ani o jednym, ani o drugim
nie masz pojęcia
ale i tak cię kocham"  ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz