piątek, 3 lipca 2015

Nie jestem normą

a przynajmniej za takową się nie uważam

no bo co to w ogóle za słowo 'norma'?

ciasne z założenia
o kryteriach raczej trudnych do określenia

przez ostatnie dni nie daje mi to spokoju
i trudno mi przejść obok tego zjawiska obojętnie

mam na myśli szeroko pojęty tak zwany 'hejt'

uważam, że każdy światopogląd zasługuje na szacunek,
jednak trudno mi pałać miłością do bliźnich,
którzy w komentarzach do różnych treści
zostawiają po sobie szambo
(a szambo - wiadomo - maciejką nie pachnie)

cóż -  'hejt' to nie światopogląd
tylko bezgraniczna i ślepa głupota,
której chyba bezmyślnie (no bo jak inaczej)
dopuszczają się niezliczone rzesze osób
w różnym wieku
chowający się za ekranami swoich telefonów,
tabletów i komputerów

anonimowi i bezkarni

hejt może dotyczyć wszystkiego
dosłownie - wszystkiego

i pół biedy, jeśli są to mało istotne duperele
- szkoda na to uwagi i czasu

najczęściej jednak hejt krzywdzi,
bo dotyka czyjegoś życia,
prawa do wolności, (świato)poglądów...

no i tu się dopiero zaczyna

zasiada przy komputerze taka norma z normanem
oraz setki podobnych do nich norm i normanów
i dalej jeździć po wszystkim,
co choćby w najmniejszym stopniu
przekracza ciasne granice ich (nie)rozumienia świata...

'ktoś myśli inaczej niż ja, norma(n)
- więc jest nienormalny'
proste
i trzeba to delikwentowi uświadomić
najlepiej dosadnie i tak, żeby mu w pięty poszło...

jeśli norma i norman mają dzieci,
nienawiść rozprzestrzeni się niemal automatycznie
wyssana z mlekiem matki
zmieszana z jadem ojca

bo dzieci robią to, czego nauczyły się od rodziców
i jeśli rodzice nie widzą problemu w braku tolerancji,
jeśli bezrefleksyjnie obrażają, zamiast z szacunkiem wymienić poglądy,
to i dzieci będą robić podobnie

w szkole dadzą popalić każdemu, kto odważy się być inny
znajdą sobie słabszego, z którego będą się naśmiewać
i wyzywać od pedziów i ciot

ciąg dalszy jest dobrze znany...

boli mnie to
i nie mam w sobie tolerancji dla braku tolerancji oraz dla nienawiści

chyba muszę pogodzić się z tym,
że na wiele pytań nigdy nie znajdę odpowiedzi

nie wiem, czemu komuś przeszkadza to,
że ktoś nosi spodnie rurki, albo czesze się na prawą/lewą stronę

albo dlaczego komuś może przeszkadzać związek
między kobietą i kobietą oraz mężczyzną i mężczyzną

czy taka norma albo norman
mogliby na chwilę 'wejść w buty' drugiego człowieka,
który jest homoseksualistą
i poczuć jak to jest?

jak to jest być sobą
- z tą różnicą, że ktoś nie daje ci prawa do bycia sobą,
bo według tego kogoś
powinno się być kimś innym...

kim? no nie do końca wiadomo,
bo co człowiek, to inna wizja
a każdemu się przecież nie dogodzi

w dodatku nie ma się takich samych praw,
jak heteroseksualna większość społeczeństwa

i gdyby przez jakiś czas norma i norman
pobyli w tych butach,
może dotarłoby do nich,
że koniec końców
każdy człowiek na świecie
- podobnie jak oni sami -
dąży do szczęścia
i chce uniknąć cierpienia

tylko tyle

i dopóki nie krzywdzi się drugiego człowieka,
to każdy ma prawo realizować te cele po swojemu

bo przecież nie rodzimy się po to,
żeby spełniać oczekiwania innych ludzi

jak mogłabym wymagać, żeby ktoś dostosował swoje życie
do wyobrażeń, które są w mojej głowie?

nie oczekuję tego nawet od moich dzieci,
które przyszły na ten świat,
aby spełniać własne marzenia

ja mogę co najwyżej kochać je i wspierać
szanując ich wybory - jakiekolwiek by nie były

czy fakt, że ktoś jest homoseksualistą w jakikolwiek sposób kogoś rani?

i nie mam tu na myśli uczuć religijnych,
które ostatnio zranić jakby łatwiej, niż kiedyś

wystarczy spojrzeć na wschód i już można być posądzonym
o fascynację orientem

albo na zachód
- wtedy na pewno jesteś z new age
(jakie to ma znaczenie wobec wieczności?...)

a skoro już o tym mowa...

czy wiara nie jest czymś, co ma się w sercu?
i czy jeśli wierzy się w Boga - jakkolwiek się go (nie)pojmuje,
to koniecznie trzeba udowadniać ateiście, że na pewno się myli?

wkurza mnie hipokryzja, manipulacja
i wykorzystywanie Boga do własnych celów
- najczęściej politycznych
irytują słowa kazań, które brzmią jak debaty wyborcze
uwiera mnie monopol na jedyną i słuszną wiarę
oraz dyskryminacja wszystkiego, co od niej odstaje

bo wprawdzie jako katolicy dumni jesteśmy z przykazania miłości bliźniego,
i chętnie się z nim obnosimy,
ale drobnym drukiem i po cichu dodajemy,
że dotyczy to tylko bliźnich podobnych do nas
- tego samego wyznania, hetero i najlepiej białych

reszta jest mało wygodna
a najlepiej, gdyby jej w ogóle nie było

no ale jest.
i jak tu żyć?

moja przyjaciółka wyszła za muzułmanina
są razem od piętnastu lat
mają dwóch synów

o ślubie kościelnym nie było mowy
ksiądz nie krył oburzenia
i powiedział, że albo jest nasza religia (czyli katolicka)
albo żadna

wzięli ślub cywilny
i żyją sobie szczęśliwie

niesmak po spotkaniu z księdzem pozostał...

wychowałam się w religii katolickiej,
ale coraz częściej słyszę rzeczy (żeby nie napisać herezje)
z którymi nie chcę mieć nic wspólnego
i z którymi się nie zgadzam

homofobia jest jedną z tych rzeczy

szerzenie takich treści
i powoływanie się przy tym na Boga
jest dla mnie nie w porządku
szczególnie w dobie licznych skandali
tak skwapliwie zamiatanych pod kościelne dywany...

i gdyby chodziło jedynie o wyprawy krzyżowe
tak odległe w czasie, że na co dzień pamiętają o nich głównie historycy,
albo palenie na stosie - równie odległe, niemal zapomniane
niestety skandal związany chociażby z Legionem Chrystusa
albo piekło, którego przez lata doświadczały dzieci w ośrodku wychowawczym
sióstr Boromeuszek w Zabrzu
to są rzeczy, które wydarzyły się współcześnie
i które mną wstrząsnęły

bo pokazują jasno, że fanatyzm w każdej postaci
może być katastrofalny w skutkach

a fanatycy to nie tylko islamscy terroryści strzelający do turystów...

nie chcę generalizować, bo to krzywdzące

są księża, którzy trzymają się skostniałych poglądów
ale są i księża otwarci na to, co nowe, nawet jeśli to nowe jest inne,
niż wszystko co znali do tej pory
są muzułmanie, którzy toczą święte wojny
są i muzułmanie, którzy są czułymi i kochającymi mężami i ojcami
są kobiety, które lubią mężczyzn
są i takie, które wolą kobiety
są mężczyźni, którzy kochają kobiety
są mężczyźni, którzy kochają mężczyzn

tę listę można ciągnąć w nieskończoność
bo ktoś lubi kolor czerwony, a ktoś inny niebieski
ktoś lubi owoce morza
a inny ktoś woli warzywa
ktoś nosi brodę
a ktoś inny woli sukienki

świat jest piękny w tej różnorodności

rzeczy są takimi, jakimi są

nigdy nie wątpiłam,
że istnieje jakaś siła potężniejsza od nas samych,
która czuwa nad światem

nazywam ją Miłością
(i nie sądzę, żeby była zdolna do faworyzowania kogokolwiek)

nadal i mimo wszystko wierzę, że świat jest na dobrej drodze

tylko żyjmy i dajmy żyć innym
make love, not war

'dla wszystkich starczy miejsca
pod wielkim dachem nieba'
                      (E.Stachura)
źródło: https://www.facebook.com/laboratoriumpsychoedukacji (klik)
Love has no labels / Miłość nie ma etykiet


i jeszcze coś dla złapania dystansu ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz