W deszczowy dzień - taki jak dziś -
droga do przedszkola jest dwa razy dłuższa
niż zazwyczaj
mając kalosze na nogach
nie można przecież ominąć żadnej kałuży,
która jest po drodze tejże właśnie doprzedszkolnej
w weekend miałam zjazd
jako i teraz mam
po każdym zjeździe zaliczam zjazd
energetyczny
psychiczny
i fizyczny
dużo czytania,
eseje do napisania
jakieś badanie, tabelki i prezentacje
tyle do ogarnięcia
i już już, kiedy rękawy do pracy zakasane,
to ręce opadają
z bezsilności
wobec tego świata,
tego, co się wydarza
i ludzi
i śmierci,
o której wiadomo, że nieuchronna,
ale często zbyt przedwczesna
i coraz częściej nie w porę
i całkiem nie tak...
lęk, który normalnie w sobie noszę
i z którym żyję jakoś na co dzień przecież
podwyższył mi się po tym weekendzie
lęk i bezsilność
wzięły górę i nie chcą odpuścić
mogę mieć względny wpływ tylko na to,
co sama sobie zaplanuję
a i z tym różnie bywa
no bo weźmy ubiegły tydzień na ten przykład
poniedziałek cały był dla Krzyśka
we wtorek czytałam o motywacji
środa była wolna, dzieci w domu,
więc całą resztę zostawiłam sobie na czwartek i piątek
(całą resztę rzeczy do przeczytania na sobotnio-niedzielny zjazd)
tu do akcji wkracza (duchem) Woody Allen,
który powiedział kiedyś:
'jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga,
to opowiedz mu o swoich planach'
jeszcze w środę na brzuszku Julci pojawiła się dziwna wysypka
właściwie pojawiła się we wtorek
i mimo wypicia wapna
- w środę nadal miała się dobrze
wysypka miała się dobrze,
za to Julka mówiła, że ją swędzi
pojechałyśmy więc na dyżur pediatryczny,
tam dwóch lekarzy obejrzało dziwną wysypkę
i żaden nie był pewien, czy to jest ospa, czy jednak nie
na wszelki wypadek postanowiłam zostawić Julę i Zuzię
do końca tygodnia w domu
no bo co, jeśli jednak to ospa, tyle że o dziwacznym przebiegu...
tym sposobem dwa przedpołudnia,
które miałam spędzić w oparach nauki i psychologicznych mądrości, licho wzięło
no ale nie wszystko stracone - pomyślałam
poprosiłam, żeby w czwartek po południu przyszła do nas Niania
tak, żebym mogła ze trzy, może nawet cztery godziny poświęcić
na przygotowanie się merytoryczne do zjazdu, który mię czekał
i rzeczywiście w czwartek przyszła do nas Niania
a chwilę po Niani wszedł do domu Kuba,
chociaż wyraz 'wszedł' nie do końca tu oddaje stan faktyczny
powinnam raczej napisać: przykuśtykał
no a skoro już przykuśtykał, to opowiedział, jak do tego kuśtykania doszło
otóż rano, jadąc do szkoły na hulajnodze,
Kuba wjechał w przystanek
to się zdarza przecież, że przystanek (albo drzewo, albo słup)
nie schodzi nam z drogi, kiedy się do niego zbliżamy
ale ponieważ Kuba nie był pewien, czy noga,
którą przywalił w przystanek, go boli, czy nie,
to na wszelki wypadek jednak poszedł do szkoły
w szkole nadal nie był pewien, czy noga go boli, czy nie,
więc na wszelki wypadek ćwiczył na wuefie
no i dopiero po wuefie z całą pewnością stwierdził,
że jednak noga go boli
i to nawet bardzo
na tyle bardzo, że do domu ledwie dokuśtykał
z litości jedynie go nie udusiłam,
tylko wpakowałam do samochodu
i spędziliśmy urocze popołudnie oraz wieczór
na dyżurze ortopedycznym
- zresztą w tej samej przychodni,
w której dzień wcześniej byłam z Julą
jestem stałym bywalcem
tylko dzieci zmieniam...
na szczęście prześwietlenie wykazało, że to tylko stłuczenie
kości całe
za to fiolet wokół stłuczenia tak imponujący,
że do dziś się trzyma
i nieprędko całkiem zejdzie
w piątek zatem już cała trójka była w domu
zdołałam więc tylko pobieżnie przejrzeć to, co było do przeczytania
mimo to jakoś przeżyłam
napisałam nawet mid-term test z angielskiego
i wejściówkę z psychoanalizy
w poniedziałek dochodziłam do siebie
we wtorek było już trochę lepiej
a dziś ponownie zabieram się do pracy
(wszystkie dzieci szczęśliwie w placówkach oświatowych)
świat się kręci
życie toczy się dalej
serce pęka na tysiąc kawałków, kiedy patrzę na to,
co dzieje się w tak wielu miejscach na świecie
jak to możliwe, że mając do wyboru pokój i wojnę
- wojna wygrywa?
uczę się żyć z tą bezsilnością i niezrozumieniem świata
- cóż innego mogę
a do lęku mówię, żeby się nie bał i odpuścił
bo - jak śpiewa Adam Nowak z Raz Dwa Trzy
- 'i tak warto żyć'
droga do przedszkola jest dwa razy dłuższa
niż zazwyczaj
mając kalosze na nogach
nie można przecież ominąć żadnej kałuży,
która jest po drodze tejże właśnie doprzedszkolnej
w weekend miałam zjazd
jako i teraz mam
po każdym zjeździe zaliczam zjazd
energetyczny
psychiczny
i fizyczny
dużo czytania,
eseje do napisania
jakieś badanie, tabelki i prezentacje
tyle do ogarnięcia
i już już, kiedy rękawy do pracy zakasane,
to ręce opadają
z bezsilności
wobec tego świata,
tego, co się wydarza
i ludzi
i śmierci,
o której wiadomo, że nieuchronna,
ale często zbyt przedwczesna
i coraz częściej nie w porę
i całkiem nie tak...
lęk, który normalnie w sobie noszę
i z którym żyję jakoś na co dzień przecież
podwyższył mi się po tym weekendzie
lęk i bezsilność
wzięły górę i nie chcą odpuścić
mogę mieć względny wpływ tylko na to,
co sama sobie zaplanuję
a i z tym różnie bywa
no bo weźmy ubiegły tydzień na ten przykład
poniedziałek cały był dla Krzyśka
we wtorek czytałam o motywacji
środa była wolna, dzieci w domu,
więc całą resztę zostawiłam sobie na czwartek i piątek
(całą resztę rzeczy do przeczytania na sobotnio-niedzielny zjazd)
tu do akcji wkracza (duchem) Woody Allen,
który powiedział kiedyś:
'jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga,
to opowiedz mu o swoich planach'
jeszcze w środę na brzuszku Julci pojawiła się dziwna wysypka
właściwie pojawiła się we wtorek
i mimo wypicia wapna
- w środę nadal miała się dobrze
wysypka miała się dobrze,
za to Julka mówiła, że ją swędzi
pojechałyśmy więc na dyżur pediatryczny,
tam dwóch lekarzy obejrzało dziwną wysypkę
i żaden nie był pewien, czy to jest ospa, czy jednak nie
na wszelki wypadek postanowiłam zostawić Julę i Zuzię
do końca tygodnia w domu
no bo co, jeśli jednak to ospa, tyle że o dziwacznym przebiegu...
tym sposobem dwa przedpołudnia,
które miałam spędzić w oparach nauki i psychologicznych mądrości, licho wzięło
no ale nie wszystko stracone - pomyślałam
poprosiłam, żeby w czwartek po południu przyszła do nas Niania
tak, żebym mogła ze trzy, może nawet cztery godziny poświęcić
na przygotowanie się merytoryczne do zjazdu, który mię czekał
i rzeczywiście w czwartek przyszła do nas Niania
a chwilę po Niani wszedł do domu Kuba,
chociaż wyraz 'wszedł' nie do końca tu oddaje stan faktyczny
powinnam raczej napisać: przykuśtykał
no a skoro już przykuśtykał, to opowiedział, jak do tego kuśtykania doszło
otóż rano, jadąc do szkoły na hulajnodze,
Kuba wjechał w przystanek
to się zdarza przecież, że przystanek (albo drzewo, albo słup)
nie schodzi nam z drogi, kiedy się do niego zbliżamy
ale ponieważ Kuba nie był pewien, czy noga,
którą przywalił w przystanek, go boli, czy nie,
to na wszelki wypadek jednak poszedł do szkoły
w szkole nadal nie był pewien, czy noga go boli, czy nie,
więc na wszelki wypadek ćwiczył na wuefie
no i dopiero po wuefie z całą pewnością stwierdził,
że jednak noga go boli
i to nawet bardzo
na tyle bardzo, że do domu ledwie dokuśtykał
z litości jedynie go nie udusiłam,
tylko wpakowałam do samochodu
i spędziliśmy urocze popołudnie oraz wieczór
na dyżurze ortopedycznym
- zresztą w tej samej przychodni,
w której dzień wcześniej byłam z Julą
jestem stałym bywalcem
tylko dzieci zmieniam...
na szczęście prześwietlenie wykazało, że to tylko stłuczenie
kości całe
za to fiolet wokół stłuczenia tak imponujący,
że do dziś się trzyma
i nieprędko całkiem zejdzie
w piątek zatem już cała trójka była w domu
zdołałam więc tylko pobieżnie przejrzeć to, co było do przeczytania
mimo to jakoś przeżyłam
napisałam nawet mid-term test z angielskiego
i wejściówkę z psychoanalizy
w poniedziałek dochodziłam do siebie
we wtorek było już trochę lepiej
a dziś ponownie zabieram się do pracy
(wszystkie dzieci szczęśliwie w placówkach oświatowych)
świat się kręci
życie toczy się dalej
serce pęka na tysiąc kawałków, kiedy patrzę na to,
co dzieje się w tak wielu miejscach na świecie
jak to możliwe, że mając do wyboru pokój i wojnę
- wojna wygrywa?
uczę się żyć z tą bezsilnością i niezrozumieniem świata
- cóż innego mogę
a do lęku mówię, żeby się nie bał i odpuścił
bo - jak śpiewa Adam Nowak z Raz Dwa Trzy
- 'i tak warto żyć'
źródło: Bohater / Małgorzata Halber (klik) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz