Wiem, wiem, że długa ta cisza tutaj,
ale czekałam, aż święta wybrzmią na dobre ;)
a teraz zbieram się
(baaardzooo pooowoooliii)
żeby wrzucić tu trochę zdjęć
z naszego wyjazdu
nie będą to jakieś tam sztandarowe punkty Londynu,
które 'koniecznie trzeba zaliczyć i zobaczyć'
ale miejsca, po których włóczyłyśmy się
bez większego planu
choć konkretny plan też był
ja cieszyłam się jak dziecko,
że przez tydzień będziemy u Marci,
a Madziare dodatkowo cieszyła się na spotkanie
z Jamesem McAvoyem
pozostałe punkty planu
były bardzo luźno porozrzucane
po różnych częściach Londynu
dobrze jest żyć w czasach,
gdzie wystarczy chwila
(no może kilka chwil)
żeby znaleźć się w zupełnie innym miejscu,
niż to, w którym się żyje na co dzień
nie przepadam za lataniem samolotem,
momenty startu i lądowania są dla mnie stresujące
i raczej nieprzyjemne
za to, kiedy jestem już w górze,
kilka kilometrów nad ziemią,
jest naprawdę nieziemsko
- niebiańsko nawet ;)
bujanie w chmurach ma jednak to do siebie,
że przynajmniej od czasu do czasu trzeba zejść na ziemię
zeszłyśmy więc i my
zaraz po tym, kiedy wylądowałyśmy szczęśliwie na lotnisku
ziemia brytyjska przywitała nas iście angielską pogodą
ale co tam pogoda
- London, bejbe - zakrzyknęłyśmy niczym Joey
mogło sobie wiać i padać
lać nawet
a nam i tak było bosko
z lotniska odebrała nas Marcia
przez całą drogę ze Stansted do Rainham
nie mogłyśmy się nagadać
jak to dobrze, że umiemy mówić i słuchać jednocześnie ;)
Marcia mieszka ze swoją Rodziną w Rainham
powiem Wam, że 'deszcz' w nazwie miejscowości
chyba wzmaga ilość opadów
i chociażby z tego powodu
na miejsce zamieszkania warto wybierać
miejscowości, w których nazwie występuje słońce
na przykład San Francisco (co tam pisownia, liczy się wymowa)
(nie, 'san atorium' to nie to samo ;)
tak naprawdę, to dobrze, że Marcia mieszka tam, gdzie mieszka
bo San Francisco jest strasznie daleko
dziś już nie pamiętam, co robiłyśmy po kolei
zdjęcia będą więc występować w dowolnej kolejności
(często nieprzemyślanej)
i mogą nawet nie mieć ze sobą żadnego związku
ot takie luźne pocztówki z naszej włóczęgi
Madziare uwielbia Sherlocka
byłyśmy więc na Baker Street
oraz w miejscach pokrewnych
Sherlocka niestety nie zastałyśmy,
ale mamy jego wizytówkę
- jakby co
a tu rzeczony Sherlock we własnej osobie:
Z najnowszych zabytków Londynu,
bardzo spodobało nam się to miejsce:
tylko dla fanów emenemsów
hmmm... zeszło nam tam yyy... chwilę ;)
Tutaj jest filmik z naszego pobytu w królestwie m&m's (klik)
gdyby strona poprosiła o kod dostępu, to proszę, oto on: DDSDL-TTVZJ
Madziare zaciągnęła mnie na wystawę fotografii
autor: Henri Cartier - Bresson
Pasjonaci fotografii zapewne rozpoznają te prace
być może nie tylko pasjonaci
Zachwyciła mnie dzielnica Camden Town,
gdzie mieszkała Amy Winehouse
kolorowo tu i magicznie
W Camden czułyśmy się prawie jak w domu
co i rusz słychać było mowę ojczystą
zresztą nie tylko w Camden
pan na stoisku z własnoręcznie robioną biżuterią,
pani kelnerka w restauracji,
gdzie się człowiek nie ruszy, tam rodacy
Włócząc się po Londynie,
byłyśmy w tradycyjnym angielskim pubie
a nawet w dwóch pubach
w jednym serwowali frytki w wiaderkach
niezbyt to angielskie
a może właśnie bardzo angielskie?
sama nie wiem
innym razem jadłyśmy w pewnej małej knajpce w chińskiej dzielnicy
to, co jadłyśmy było naprawdę pyszne
Choć i tak najbardziej smakowało mi jedzenie w Camden Town
(oczywiście oprócz Twojego, Marciu - gotujesz przepysznie :*
Madziare, Twoja grecka sałatka przed wylotem też była naprawdę smaczna :)
na rynku w Camden są stoiska i kucharze z różnych stron świata
można wszystkiego spróbować i wybrać z tych smaków coś dla siebie
i rozkoszować się tym, siedząc przy długich drewnianych stołach
prawda, że fantastyczna międzynarodowa integracja?
(a nawet z elementami ornitologii ;)
Być może nie wygląda to na restaurację,
której sanepid wręczyłby medal,
nikt nie zawraca sobie głowy obrusami,
sztućce wyłącznie plastikowe,
jedzenie rękoma bardzo powszechne,
ale klimat pierwszorzędny,
a jedzenie - palce lizać (i to dosłownie!)
popołudniową kawę i herbatę wypiłyśmy tego dnia
w uroczej kafejce nieopodal,
w której chichrałyśmy się jak wszędzie indziej
dosiadłyśmy się do stolika, przy którym z drugiej strony
siedziała dziewczyna i chłopak
po chwili okazało się, że też są z Polski
(bo przecież nie skądinąd, skądże znowu ;)
wieczorem tego dnia nastąpiła chwila,
na którą Madziare czekała od dawna
a konkretnie od grudnia ubiegłego roku, kiedy to udało Jej się
zakupić dla nas bilety na sztukę teatralną 'The Ruling Class'
z Jamesem McAvoyem w roli głównej
nie mając pewności, czy Marta będzie mogła iść z nami,
kupiłyśmy tylko dwa bilety (wybacz, Marciu)
wszystkie miejsca bardzo szybko się wyprzedały
w dniu spektaklu długo czekałyśmy w kolejce po zwroty
niestety nikt nie zwrócił biletu
i Marta nie mogła pójść z nami :(
(mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczy)
miałyśmy miejsca w drugim rzędzie!!!
aktorzy niemal na wyciągnięcie ręki
w tym James McAvoy,
który w swojej roli był doskonały
kwestie wygłaszał z najwyższą maestrią
rozbryzgując ślinę na prawo i lewo
(oraz w przód)
pod tym względem drugi rząd był nieco lepszy,
niż pierwszy,
choć - jak sądzę - niejedna (a może i niejeden)
dałaby się zbryzgać śliną Jamesa McAvoya,
gdyby tylko nadarzyła się taka okazja ;)
W kolejce po zwroty stał z nami młody chłopak
(ten na górze, obok Madziare)
nie mam pojęcia, jak się nazywa,
ale studiuje w szkole aktorskiej,
więc być może kiedyś gdzieś rozpoznamy tę twarz ;)
Za to ta twarz jest wszystkim doskonale znana
to Madziare
(po spotkaniu z Jamesem, czekając nań i na scenie)
oraz uciekający James McAvoy
musiał się bardzo spieszyć,
skoro na biletach namazał coś na szybko,
zamiast podpisać się kulturalnie i czytelnie
- pełnym imieniem i nazwiskiem
A dwa dni wcześniej
podekscytowane tym, że będziemy w londyńskim teatrze,
przechodziłyśmy koło innego teatru
i zobaczyłyśmy, że grają 'Shakespeare in Love'
widziałyśmy wprawdzie film,
ale przecież film to nie to samo, co przedstawienie
i żywi aktorzy na scenie
nie wahając się ani przez chwilę,
jako żywo poszłyśmy do kasy
i kupiłyśmy bilety
i w ten sposób wyszło na to,
że częściej bywamy w teatrze w Londynie, niż w Warszawie
takie światowe jesteśmy ;D
Bardzo, bardzo nam się podobało
środa - teatr,
czwartek - teatr
żyć, nie umierać ;)
skoro już jestem przy teatrze...
bardzo chciałyśmy zwiedzić Globe
niestety akurat było przedstawienie
(na które jak raz nie miałyśmy biletów)
i mogłyśmy zwiedzić tylko muzeum
ale i tak było warto
Globe odwiedzimy zatem następnym razem
a to znaczy, że już powinnyśmy zacząć polowanie na bilety
Lubię Londyn
to jedno z moich miejsc sentymentalnych
Madziare też lubi
i to tak bardzo, że najchętniej byłaby w wielu miejscach na raz...
Nie mam pojęcia, jak Ona to robi,
ale czasem to się Jej udaje
i to nic, że ostatniego dnia przewiało nas i zmoczyło do suchej nitki
my i tak dzielnie uśmiechałyśmy się w rozanieleniu
no dobra, kiedy świeci słońce, uśmiechy jakoś lepiej nam wychodzą ;)
Po Londynie poruszałyśmy się głównie metrem
muszę przyznać, że tamtejsze metro wygląda imponująco
ale za to warszawskie łatwiej narysować
bo wystarczą dwie kreski na krzyż
i to jest plus
(w rzeczy samej ;)
No i to by było na tyle
Bardzo, bardzo wdzięczne jesteśmy Marci, Arshadowi, Hariskowi i Danielkowi,
że tak dzielnie znosili nas przez tydzień ;)
- jesteście najlepsi!!! :*
Kochamy Was jakniewiem co :)
I odwiedzimy Was znów, kiedy już trochę od nas odpoczniecie :*
Marta i Arshad prowadzą swój hotel w Reading
jeśli będziecie w tamtych stronach, zajrzyjcie koniecznie
jest przytulny i uroczy
Marcia osobiście o to zadbała :)
Madziare prawie dostała robotę w recepcji,
ale później przypomniała sobie, że nie może tam pracować,
bo przecież jest Batmanem
w myśl zasady:
'zawsze bądź sobą, no chyba, że możesz być Batmanem,
to wtedy lepiej być Batmanem' ;)
Kochani, uściski Wam posyłamy i buziaki
pogłaskajcie od nas rybki ;)
Czy te dwie rybki, które zginęły, już się znalazły?
Przysięgam, że my z Madziare wcale ich nie zjadłyśmy w nocy
- jak bum cyk cyk ;)
Marciu, we love you :)
You are an...
a moment, kiedy jechałyśmy już na lotnisko,
a Ty rzuciłaś się na szybę samochodu
krzycząc: 'please, don't go'
- był w Twoim wykonaniu przeuroczy :)))
CU soon - I hope <3
PS To zdjęcie poślę do Globe. Jestem pewna, że Marcia od razu dostanie angaż
do jakiejś dramatycznej roli ;)
PS2 Filomena, gdyby nie Ty, jeszcze pewnie długo nie zabrałabym się
za 'spisanie' tego tygodnia. Co, jak co, ale motywować, to Ty potrafisz. Dzięki :)
PS3 Już nigdy przenigdy nie narobię sobie takich zaległości w pisaniu
PS4 Co do PS3 - to akurat wcale nie jest takie pewne ;)
ale czekałam, aż święta wybrzmią na dobre ;)
a teraz zbieram się
(baaardzooo pooowoooliii)
żeby wrzucić tu trochę zdjęć
z naszego wyjazdu
nie będą to jakieś tam sztandarowe punkty Londynu,
które 'koniecznie trzeba zaliczyć i zobaczyć'
ale miejsca, po których włóczyłyśmy się
bez większego planu
choć konkretny plan też był
ja cieszyłam się jak dziecko,
że przez tydzień będziemy u Marci,
a Madziare dodatkowo cieszyła się na spotkanie
z Jamesem McAvoyem
pozostałe punkty planu
były bardzo luźno porozrzucane
po różnych częściach Londynu
dobrze jest żyć w czasach,
gdzie wystarczy chwila
(no może kilka chwil)
żeby znaleźć się w zupełnie innym miejscu,
niż to, w którym się żyje na co dzień
nie przepadam za lataniem samolotem,
momenty startu i lądowania są dla mnie stresujące
i raczej nieprzyjemne
za to, kiedy jestem już w górze,
kilka kilometrów nad ziemią,
jest naprawdę nieziemsko
- niebiańsko nawet ;)
bujanie w chmurach ma jednak to do siebie,
że przynajmniej od czasu do czasu trzeba zejść na ziemię
zeszłyśmy więc i my
zaraz po tym, kiedy wylądowałyśmy szczęśliwie na lotnisku
ziemia brytyjska przywitała nas iście angielską pogodą
ale co tam pogoda
- London, bejbe - zakrzyknęłyśmy niczym Joey
mogło sobie wiać i padać
lać nawet
a nam i tak było bosko
z lotniska odebrała nas Marcia
przez całą drogę ze Stansted do Rainham
nie mogłyśmy się nagadać
jak to dobrze, że umiemy mówić i słuchać jednocześnie ;)
Marcia mieszka ze swoją Rodziną w Rainham
powiem Wam, że 'deszcz' w nazwie miejscowości
chyba wzmaga ilość opadów
i chociażby z tego powodu
na miejsce zamieszkania warto wybierać
miejscowości, w których nazwie występuje słońce
na przykład San Francisco (co tam pisownia, liczy się wymowa)
(nie, 'san atorium' to nie to samo ;)
tak naprawdę, to dobrze, że Marcia mieszka tam, gdzie mieszka
bo San Francisco jest strasznie daleko
dziś już nie pamiętam, co robiłyśmy po kolei
zdjęcia będą więc występować w dowolnej kolejności
(często nieprzemyślanej)
i mogą nawet nie mieć ze sobą żadnego związku
ot takie luźne pocztówki z naszej włóczęgi
Madziare uwielbia Sherlocka
byłyśmy więc na Baker Street
oraz w miejscach pokrewnych
Sherlocka niestety nie zastałyśmy,
ale mamy jego wizytówkę
- jakby co
a tu rzeczony Sherlock we własnej osobie:
Z najnowszych zabytków Londynu,
bardzo spodobało nam się to miejsce:
tylko dla fanów emenemsów
hmmm... zeszło nam tam yyy... chwilę ;)
Tutaj jest filmik z naszego pobytu w królestwie m&m's (klik)
gdyby strona poprosiła o kod dostępu, to proszę, oto on: DDSDL-TTVZJ
Madziare zaciągnęła mnie na wystawę fotografii
autor: Henri Cartier - Bresson
być może nie tylko pasjonaci
Zachwyciła mnie dzielnica Camden Town,
gdzie mieszkała Amy Winehouse
kolorowo tu i magicznie
Amy - to ta w środku ;) |
O, Amy, Amy... |
Alicja i Kapelusznik też lubią Camden ;) |
My tu jeszcze wrócimy... |
...i wcale się nie zgrywamy |
W Camden czułyśmy się prawie jak w domu
co i rusz słychać było mowę ojczystą
zresztą nie tylko w Camden
pan na stoisku z własnoręcznie robioną biżuterią,
pani kelnerka w restauracji,
gdzie się człowiek nie ruszy, tam rodacy
Włócząc się po Londynie,
byłyśmy w tradycyjnym angielskim pubie
w jednym serwowali frytki w wiaderkach
niezbyt to angielskie
a może właśnie bardzo angielskie?
sama nie wiem
innym razem jadłyśmy w pewnej małej knajpce w chińskiej dzielnicy
to, co jadłyśmy było naprawdę pyszne
Choć i tak najbardziej smakowało mi jedzenie w Camden Town
(oczywiście oprócz Twojego, Marciu - gotujesz przepysznie :*
Madziare, Twoja grecka sałatka przed wylotem też była naprawdę smaczna :)
na rynku w Camden są stoiska i kucharze z różnych stron świata
można wszystkiego spróbować i wybrać z tych smaków coś dla siebie
i rozkoszować się tym, siedząc przy długich drewnianych stołach
prawda, że fantastyczna międzynarodowa integracja?
(a nawet z elementami ornitologii ;)
której sanepid wręczyłby medal,
nikt nie zawraca sobie głowy obrusami,
sztućce wyłącznie plastikowe,
jedzenie rękoma bardzo powszechne,
ale klimat pierwszorzędny,
a jedzenie - palce lizać (i to dosłownie!)
popołudniową kawę i herbatę wypiłyśmy tego dnia
w uroczej kafejce nieopodal,
w której chichrałyśmy się jak wszędzie indziej
dosiadłyśmy się do stolika, przy którym z drugiej strony
siedziała dziewczyna i chłopak
po chwili okazało się, że też są z Polski
(bo przecież nie skądinąd, skądże znowu ;)
wieczorem tego dnia nastąpiła chwila,
na którą Madziare czekała od dawna
a konkretnie od grudnia ubiegłego roku, kiedy to udało Jej się
zakupić dla nas bilety na sztukę teatralną 'The Ruling Class'
z Jamesem McAvoyem w roli głównej
nie mając pewności, czy Marta będzie mogła iść z nami,
kupiłyśmy tylko dwa bilety (wybacz, Marciu)
wszystkie miejsca bardzo szybko się wyprzedały
w dniu spektaklu długo czekałyśmy w kolejce po zwroty
niestety nikt nie zwrócił biletu
i Marta nie mogła pójść z nami :(
(mam nadzieję, że kiedyś nam to wybaczy)
miałyśmy miejsca w drugim rzędzie!!!
aktorzy niemal na wyciągnięcie ręki
w tym James McAvoy,
który w swojej roli był doskonały
kwestie wygłaszał z najwyższą maestrią
rozbryzgując ślinę na prawo i lewo
(oraz w przód)
pod tym względem drugi rząd był nieco lepszy,
niż pierwszy,
choć - jak sądzę - niejedna (a może i niejeden)
dałaby się zbryzgać śliną Jamesa McAvoya,
gdyby tylko nadarzyła się taka okazja ;)
W kolejce po zwroty stał z nami młody chłopak
(ten na górze, obok Madziare)
nie mam pojęcia, jak się nazywa,
ale studiuje w szkole aktorskiej,
więc być może kiedyś gdzieś rozpoznamy tę twarz ;)
Za to ta twarz jest wszystkim doskonale znana
to Madziare
(po spotkaniu z Jamesem, czekając nań i na scenie)
oraz uciekający James McAvoy
musiał się bardzo spieszyć,
skoro na biletach namazał coś na szybko,
zamiast podpisać się kulturalnie i czytelnie
- pełnym imieniem i nazwiskiem
się popisał. całkiem dobry bilet pomazał... ;) |
podekscytowane tym, że będziemy w londyńskim teatrze,
przechodziłyśmy koło innego teatru
i zobaczyłyśmy, że grają 'Shakespeare in Love'
widziałyśmy wprawdzie film,
ale przecież film to nie to samo, co przedstawienie
i żywi aktorzy na scenie
nie wahając się ani przez chwilę,
jako żywo poszłyśmy do kasy
i kupiłyśmy bilety
i w ten sposób wyszło na to,
że częściej bywamy w teatrze w Londynie, niż w Warszawie
takie światowe jesteśmy ;D
Bardzo, bardzo nam się podobało
środa - teatr,
czwartek - teatr
żyć, nie umierać ;)
skoro już jestem przy teatrze...
bardzo chciałyśmy zwiedzić Globe
niestety akurat było przedstawienie
(na które jak raz nie miałyśmy biletów)
i mogłyśmy zwiedzić tylko muzeum
ale i tak było warto
Globe odwiedzimy zatem następnym razem
a to znaczy, że już powinnyśmy zacząć polowanie na bilety
Lubię Londyn
to jedno z moich miejsc sentymentalnych
Madziare też lubi
i to tak bardzo, że najchętniej byłaby w wielu miejscach na raz...
Nie mam pojęcia, jak Ona to robi,
ale czasem to się Jej udaje
i to nic, że ostatniego dnia przewiało nas i zmoczyło do suchej nitki
my i tak dzielnie uśmiechałyśmy się w rozanieleniu
no dobra, kiedy świeci słońce, uśmiechy jakoś lepiej nam wychodzą ;)
Po Londynie poruszałyśmy się głównie metrem
muszę przyznać, że tamtejsze metro wygląda imponująco
ale za to warszawskie łatwiej narysować
bo wystarczą dwie kreski na krzyż
i to jest plus
(w rzeczy samej ;)
No i to by było na tyle
Bardzo, bardzo wdzięczne jesteśmy Marci, Arshadowi, Hariskowi i Danielkowi,
że tak dzielnie znosili nas przez tydzień ;)
- jesteście najlepsi!!! :*
Kochamy Was jakniewiem co :)
I odwiedzimy Was znów, kiedy już trochę od nas odpoczniecie :*
Marta i Arshad prowadzą swój hotel w Reading
jeśli będziecie w tamtych stronach, zajrzyjcie koniecznie
jest przytulny i uroczy
Marcia osobiście o to zadbała :)
Madziare prawie dostała robotę w recepcji,
ale później przypomniała sobie, że nie może tam pracować,
bo przecież jest Batmanem
w myśl zasady:
'zawsze bądź sobą, no chyba, że możesz być Batmanem,
to wtedy lepiej być Batmanem' ;)
i tu wchodzi Madziare. Pod płaszczykiem Batmana cała na biało ;) |
pogłaskajcie od nas rybki ;)
Czy te dwie rybki, które zginęły, już się znalazły?
Przysięgam, że my z Madziare wcale ich nie zjadłyśmy w nocy
- jak bum cyk cyk ;)
Marciu, we love you :)
You are an...
a moment, kiedy jechałyśmy już na lotnisko,
a Ty rzuciłaś się na szybę samochodu
krzycząc: 'please, don't go'
- był w Twoim wykonaniu przeuroczy :)))
CU soon - I hope <3
PS To zdjęcie poślę do Globe. Jestem pewna, że Marcia od razu dostanie angaż
do jakiejś dramatycznej roli ;)
PS2 Filomena, gdyby nie Ty, jeszcze pewnie długo nie zabrałabym się
za 'spisanie' tego tygodnia. Co, jak co, ale motywować, to Ty potrafisz. Dzięki :)
PS3 Już nigdy przenigdy nie narobię sobie takich zaległości w pisaniu
PS4 Co do PS3 - to akurat wcale nie jest takie pewne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz